Niewidzialne życie Addie LaRue

0

Najlepsza książka romantyczna, jaką czytałem

16115588737607203-png-gallery.big-iext67034851

Obawiałem się, że książki romantyczne zatrzymały się na schemacie Zmierzchu, Pięćdziesięciu twarzy pryszczana Grey’ a i 365 dniach żenady. Czyli bezpłciowych, nijak romantycznych czytadeł dla masowej publiki, byle było o czym mówić i na czym robić tak samo bezpłciowe ekranizacje filmowe.

A gdyby stworzyć książkę romantyczną z połączeniem fantasy?

„Niewidzialne życie Addie LaRue”, czyli według mnie najlepsza książka romantyczna, jaką czytałem do tej pory.

Zabrzmi to trochę odważnie, ale moim zdaniem historia „Romeo i Julia” przy tej książce się chowa.

Ale po kolei.

Za Addie LaRue odpowiada V. E. Schwab. Bestsellerowa autorka „New York Times’ a”, która na swoim koncie ma takie popularne serie fantasy jak: Złoczyńcy oraz Odcienie Magii. Jej twórczość zyskała uznanie czytelników na całym świecie (nie dziwie się), a prawa do ekranizacji jej powieści nabył sam Ridley Scott.

Nie mogę się doczekać.

Poznajcie Adeline, młodą, bystrą i atrakcyjną dziewczynę mieszkającą we Francuskim miasteczku Villon w 1714 r. Życie upływa jej na wyjazdach z Ojcem stolarzem do miasta, pogawędkach z Estelle (pseudomiejską wariatką) i rysowaniu jej wymarzonego ukochanego w swoim notatniku.

Po prostu życie jak w Madrycie…

No nie do końca.

Wszystko rozsypuje się naszej Addie jak domek z kart, kiedy ma dojść do ślubu…Na który się nie zgodziła.

Uciekając sprzed ołtarza trafia do lasu i popełnia niewyobrażalny błąd. Zawiera umowę z samym Lucyferem, dusza w zamian za życie wieczne. Pakt faustowski nakłada na nią pewne ograniczenie…Nie może zostać przez nikogo zapamiętana i pozostawić jakiegokolwiek śladu po swoim istnieniu.

Addie żyje tak przez 300 lat (trochę długo…) i trafia do Nowego Yorku. Tam poznaje kogoś…kto w końcu ją zapamiętuje. Kim jest tajemniczy chłopak? Czemu Luc odwiedza Addie w jej urodziny?

Czy między Addie a chłopakiem rozkwitnie jakieś uczucie?

Postaci są bardzo sympatyczne. Każda z nich ma ustanowiony charakter i motywację. Nie jest jednowymiarowa jak to bywa w tego typu historiach.  Addie, mimo że podpisuje ten cały pakt z diabłem, to rozumiemy czemu to zrobiła. Co nią kierowało. I szczerze, na jej miejscu sam bym pewnie tak postąpił.

Natomiast potem nie jest jak zagubiona owieczka, tylko od razu znajduje rozwiązania co dalej. Jest zaradna, ambitna, inteligentna…trochę uparta, ale też sympatyczna, uczuciowa i gotowa do poświęceń (kto miał okazję przeczytać, ten wie o czym mówię).

Lucyfer bądź też Luc, jak to bohaterowie miewają w zwyczaju do niego mówić, mimo bycia głównym złym tej książki i kawałem ch***, jest równie interesującą postacią. Mamy tutaj Boga, który zajmuje się dobijaniem targów. Może się wydawać, że jego „układy” działają tylko na jego korzyść, ale tak naprawdę wszyscy znali cenę. Wszystkim mówił jakie są warunki umowy i na co się piszą.

I to właśnie jest w tej postaci fascynujące, ale też przerażające zarazem.

Co do charakteru Luca…Przez większość czasu obserwujemy go jako pewnego siebie, aroganckiego, lubiącego pokazać swoją potęgę Boga. Jednak im dalej zagłębiamy się w lekturę … Poznajemy jego mroczniejszą naturę, gdzie nie cacka się z nikim w tańcu. Jednak z drugiej strony wrażliwego, chcącego kochać. I moim zdaniem został on w tej książce świetnie przedstawiony i fajnie się obserwuje jego rozwój.

Swoją drogą…Czy tylko ja podczas czytania miałem wrażenie, że w przypadku filmowej adaptacji mógłby go zagrać Tom Hiddleston? W sensie on mi tak pasuje do opisu tej postaci, tak wyglądem jak i charakterem do Loki’ ego z Marvel’ a. Może to tylko ja, ale dosłownie z każdym kolejnym rozdziałem, co raz bardziej mi go przypominał. No, ale jak już się inspirować, to najlepiej ideałem. Wracając…

Henry jest świetny. To po prostu zwykły chłopak, nie wyróżniający się jakoś specjalnie od reszty. Pracuje, ma kochającą go rodzinę, spotyka się ze znajomymi itd. Dlatego też łatwo nam jest zrozumieć to co on czuje, bo jest taki jak my i możemy się z nim utożsamiać. I tutaj też rozumiemy czemu zrobił, to co zrobił-nie powiem o co chodzi, bo byśmy weszli w spojlery, ale to ciekawa postać.

Jego późniejsza relacja z Addie jest kapitalnie napisana. Świetnie się to czyta i widać, że nie jest ona stworzona na kolanie.

Nie jest to historia z cyklu spotkali się i po jednym dniu zakochali się w sobie, bo tak nie działają relacje PANIE DISNEY!!! To wymaga czasu i autorka o tym wiedziała, bo dała go naszym bohaterom mnóstwo.  Podczas czytania robiło mi się ciepło na sercu i chętnie obserwowałem jak to dalej się rozwija.

Wielkie brawa za to, tak się powinno pisać książki romantyczne.

Co do dalszych pozytywów książki, a jest ich sporo, to na pewno właśnie relacje między bohaterami. To udało się autorce i za to czapki z głów.

Oprócz tego ciekawy jest podział rozdziałów na te z główną historią, wokół której toczy się książka i te z krótkimi historiami z życia Addie. Te są przyjemne i nie wybijają z rytmu według jakiego idzie książka. Nie miałem poczucia, że są dodane tutaj na siłę, jak to miało miejsce np. w Amerykańskich Bogach. Tylko rzeczywiście były one ciekawe i miały wpływ na dalszą historię.

No właśnie, konsekwentność.

Wszystko tutaj ma konkretne znaczenie i nie zostaje dodane, bo tak. A jest tu dodane w konkretnym celu i prędzej czy później wraca w książce. Jak np. pewien pierścionek albo właśnie te krótkie historie z życie głównej bohaterki. Ponieważ z nich możemy się dowiedzieć co Addie robiła przez te 300 lat, ale też jak zmieniał się jej charakter. I to wszystko łączyło się w spójną, fajną całość.

Super są też dzieła pojawiające się na początku każdej części (łącznie jest ich siedem). I też nie są dodane ot tak, bo są ładne. Tylko też łączą się z całą historią. Więcej Wam nie powiem, bo jest to całkiem fajne do odkrywania samodzielnie, wraz z biegiem książki.

Na specjalne wyróżnienie zasługuje również wydanie książki. To jest kapitalne i wygląda prześlicznie z tymi niebieskimi kwiatami. Środek książki jest równie zachwycający i wszystko wygląda super.

Zadajmy sobie teraz bardzo ważne pytanie…

Dla kogo jest „Niewidzialne życie Addie LaRue”?

Według mnie jest ona dobra dla wszystkich. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Moim zdaniem jednak, ta książka powinna być pozycją obowiązkową dla młodzieży. To oni będą mogli najszybciej utożsamiać się z głównymi bohaterami.

Chcąc zrobić jeszcze mnóstwo rzeczy w życiu, myślący, że mają mnóstwo czasu, gdy w rzeczywistości życie przeleci bardzo szybko, a później będą pluć sobie w brodę, że nie zrobili tego wszystkiego co chcieli. Zagubieni, nie wiedzący co ze sobą zrobić. Dlatego polecam ją szczególnie nastolatkom.

Tutaj chciałbym bardzo podziękować mojej znajomej za polecenie tej książki. Z początku po przeczytaniu opisu z tyłu okładki, spodziewałem się jakiegoś miłosnego fantasy w stylu Zmierzchu…

Jak bardzo się myliłem.

Dostałem świetne love story z zakończeniem, które mnie zaskoczyło i usatysfakcjonowało zarazem.

Miałem poczucie, że mimo takiego zakończenia, wszystko skończyło się dobrze i nie czułem się oszukany i jakby grano mi na uczuciach.

Podsumowując „Niewidzialne życie Addie LaRue”, to fantastyczna książka.

Piękna, mądra, zabawna i satysfakcjonująca. Polecam ją każdemu, niezależnie czy jest stary czy młody. Moim zdaniem jest to ponadczasowa historia, która nadal będzie aktualna, nawet za te kilkadziesiąt lat.

Każdy powinien poznać historię Addie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *