„Szepty spoza nicości” Remigiusz Mróz

0

Po krótkiej przerwie, która trwała lekko ponad tydzień, powracamy do Żeromic, aby rozwiązać kolejną zagadkę u boku Seweryna Zaorskiego i Kai Burzyńskiej…


Przysięgam, że jak tak dalej pójdzie, to stworzę osobną sekcję na blogu, gdzie będą same recenzje pozycji autorstwa Remigiusza Mroza. Bo od przeszło dwóch tygodni, zarówno na swoim Instagramie, jak i tutaj na blogu, poruszam tematykę wyłącznie jego książek. A w kolejce jeszcze czeka recenzja „Langera”, za którego się w końcu zabrałem i był fantastyczny. Ale o tym później…


Jednak co zrobić? Skoro jego kryminały są najzwyczajniej w świecie znakomite i warto je polecać szerszemu odbiorcy, aby jak najwięcej osób mogło je przeczytać. Jest to dla mnie sytuacja o tyle abstrakcyjna, że czuje się jakbym zamknął się jedynie na Mroza właśnie.

Czas przejść do dzisiejszej recenzji, a konkretnie „Szepty spoza nicości” autorstwa, a kogoż by innego, Remigiusza Mroza.

Czy trzecia część serii utrzymała poziom po znakomitych „Głosach z zaświatów”?

Moim zdaniem tak. Dlatego też, bez zbędnego przedłużania, zabierzmy się za tą recenzję…


Czy jest coś nowego, co mógłbym dopowiedzieć o postaci autora? Chyba już wystarczająco przybliżyłem Wam jego personę, moje początki z jego książkami i późniejsze odczucia na temat stylu pisania i podejścia do opowiadanych historii.


Jednak, żeby sprawiedliwości stało się zadość, postaram się dodać co nieco. Ukończył on z wyróżnieniem Akademię Leona Koźmińskiego w Warszawie, gdzie doktoryzował się z prawa konstytucyjnego. Za granicą jest reprezentowany przez jedną z najbardziej wpływowych agencji literackich, Madeleine Milburn Literary Agency z siedzibą w Londynie. Jest także ambasadorem kampanii przeciwko przemocy wobec kobiet „Kocham. Szanuję”. Jakby to ujęła moja Babcia „Bardzo mądry chłopak z niego…”.


Tutaj też mogę powiedzieć, że rok temu minąłem się z nim, na targach książek pod Pałacem Kultury i Nauki. Nie ukrywam, pluje sobie obecnie w brodę, że nie interesowałem się tak jego książkami i minęła mnie możliwość porozmawiania z nim osobiście. Ale co się odwlecze, to nie uciecze …


Dobrze, bo znowu popadam w dygresje, dlatego też szybko przejdźmy do omówienia fabuły.
Od śmierci Ady i wyjazdu Seweryna z Żeromic do Krakowa, minęło sporo czasu. Stara się on poukładać swoje życie na nowo i zapewnić młodszej córce, Lidce, jak najlepsze życie…
W ramach kompletnego odcięcia się od przeszłości, po raz ostatni powraca do rodzinnego miasteczka, w celu sprzedaży ich domu. Jednak nim tylko przyjechał, napotyka kolejne problemy na swojej drodze.
W międzyczasie zwraca się do niego Burza, z prośbą o pomoc w przeprowadzeniu sekcji zwłok. Ponieważ w lesie, znalezione zostały poćwiartowane zwłoki nieznanego mężczyzny, a na miejscu nie było nikogo, kto mógłby przeprowadzić oględziny… Nikogo poza Zaorskim.

Jeszcze nie wiedzą, że te zwłoki zaprowadzą ich do tajemnicy, która na zawsze miała pozostać nieznana.

Rozpoczyna się wyścig z czasem i próba odnalezienia sprawcy całego morderstwa. Poza tym, będzie to sprawdzian dla związku pomiędzy Kają a Sewerynem.

Czy razem uda im się powstrzymać zabójcę?

Fabularnie mamy odejście od znanego nam z poprzednich części schematu. Tym razem bowiem, Mróz chciał przedstawić nam historię neonazistów, o czym zresztą mówi w posłowiu. Daje to swego rodzaju klimat rodem, z przygód Indiany Jonesa. Kto już czytał, ten wie doskonale o czym mówię. Odchodzimy tym samym od tego schematu małej prowincji, gdzie znajduje się sekret, o którym żaden z mieszkańców nie piśnie nawet słowa. A wchodzimy na tory rozwiązywania zagadek, w stylu wspomnianego wcześniej Indie’ ego.
Rzecz jasna, jest to powiązane z głównymi bohaterami i ma związek z wydarzeniami z poprzednich części. Jest połączone w dość sprytny i ciekawy dla czytelnika sposób.
Jednak to nie morderstwo i wielka tajemnica, grają tutaj pierwsze skrzypce. Te gra relacja między głównymi bohaterami, która rozwija się już od pierwszej części. Uważam, że jest to ten element, który może podzielić fanów. Obawiam się po prostu, że niektórzy mogą zacząć traktować ten wątek, niczym Turecką telenowele z TVP 1.


Bo oni się kochają, wyznają sobie miłość, ale Kaja ma przecież rodzinę. Ta relacja mogłaby to wszystko zniszczyć i tym samym doprowadzić do rozwodu Kai z Michałem.
Jak najbardziej rozumiem, że dla kogoś może się to wydawać monotematyczne. Jednakże uważam, że autor trzyma się cały czas tej granicy dobrego smaku. Dzięki czemu unikamy tej telenoweli prosto z Barw Szczęścia i dalej trzymamy kciuki za tą dwójkę.
Przyznam się szczerze, że sam nie przepadam za tego typu zagrywkami i często mnie męczą. Tutaj natomiast nie czuć zmęczenia materiału. Wciąż wierzymy w te postaci i kibicujemy im.

Poza tym nie przyćmiewają one tego, co stanowi sedno tej serii, czyli zagadki kryminalne. Wciąż znajduje się miejsce, na opowiedzenie kompetentnej, ciekawej i wciągającej intrygi. Za to między innymi szanuje Mroza. Wie co najlepiej przyjmie się w danej historii i kiedy sobie odpuścić jakiś wątek.


O Żeromicach raczej nie ma sensu się wypowiadać więcej, poza tym, że czujemy się tam jak u siebie. Dobrze znamy większość zakątków tego miasteczka. Wręcz moglibyśmy się po nim poruszać z zamknięty oczami. Oczywiście autor dodaje parę nowych miejsc, do których się jeszcze nie zapuszczaliśmy i żeby urozmaicić trochę ten krajobraz. Ale wciąż czuć tą radość z przebywania w takim choćby Gałęźniku, czy domu Kai razem z głównymi bohaterami. To jest ten etap, gdzie zdążyliśmy się zżyć z nimi i chcemy ich czytać cały czas.
Klimat wręcz wylewa się z kart książki. Od samego początku jest utrzymana powaga, a napięcie tylko wzrasta z każdym rozdziałem. Całkiem jak u Hitchcocka. Remigiusz Mróz nie zwalnia tempa też w kwestii zaskakiwania czytelnika. Cały czas skupiamy się na wszystkich podanych nam informacjach, żeby następnie zostać kompletnie zbitymi z tropu i ponownie staramy się poukładać wszystkie pionki na szachownicy.

Tak docieramy do samego końca książki, gdzie autor w mistrzowskim stylu ujawnia, do tej pory zakryte karty i daje satysfakcjonujący finał.

Według mnie, M. Night Shyamalan, powinien któregoś razu sięgnąć po którąś z książek Mroza i zobaczyć na własne oczy, jak powinno się tworzyć zwroty akcji.


To właśnie uwielbiam w jego książkach. Tą aurę tajemnicy, która cały czas się unosi nad nami. Możemy śledzić wszystkie wątki, postaci, najmniejsze elementy. Dowiedzieć się czegoś, przed postaciami w książce. Mieć już gotowe rozwiązanie książki, po czym Pstryk… i wszystkie nasze teorie zderzają się z rzeczywistością. To uczucie towarzyszyło mi przy okazji czytania „Langera”, ale o nim opowiem później…
Podsumowując „Szepty spoza nicości” to zdecydowanie genialna pozycja.

Teraz powinniśmy zadać sobie pytanie. Czy jest to lepsza część niż „Głosy z zaświatów”?

Moim zdaniem nie i uważam, że druga część pozostaje najlepszą ze wszystkich do tej pory.
Nie umniejsza to jednak trzeciej części, ponieważ dalej są one kryminałem wartym sprawdzenia. I jeżeli polubiliście tych bohaterów, historię w tych książkach zawarte i styl autora. To powinniście czym prędzej sięgnąć po trzecią część.

Gwarantuje, że nie zawiedziecie się…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *