nimona

Jeżeli ufacie mi na tyle, że oglądacie każdą polecaną przeze mnie produkcje, to proszę Was zróbcie to również w przypadku tytułowej animacji na Netflixie.

Gwarantuje, że dostaniecie jeden z najlepszych filmów tego roku.

Jak pewnie wiecie, w 2019 r. 20th Century Fox zostało wykupione przez Disneya, za sumę 71, 3 mld $. Co by nie było, jest to bajońska suma. Razem z Foxem, stajnia Myszki Miki kupiła Blue Sky Studios. Te stworzyło wiele pamiętnych animacji jak „Roboty”; „Epoka Lodowcowa”; „Rio” czy „Tajni i Fajni”. Ich następnym projektem miała być „Nimona”. Ekranizacja powieści graficznej ND Stevensona, która w dodatku została nagrodzona Eisnerem oraz National Book Award. Pracę nad filmem trwały od 2015 r. i kiedy już wszystko zbliżało się ku końcowi i projekt był gotowy w 75%, Disney postanowił zamknąć Blue Sky Studios, a tym samym uśmiercić „Nimonę” …

Jednak pojawiło się światełko w tunelu. Z pomocą przyszło Annapurna Pictures i Netflix. Wykupili projekt, dokończyli i tak w lato 2023 r. otrzymaliśmy go w całości. Jak widzicie, film ten przeszedł przez prawdziwe piekło producenckie. Teraz powinniśmy zadać sobie pytanie.

 Czy „Nimona” miała jakiekolwiek szansę, aby być dobrym filmem?

Po tym, że od samego początku go Wam polecam, możecie się już domyśleć, że jest to bardzo dobry film. Jednak zacznijmy od początku. Przed Wami „Nimona” …

Za reżyserię odpowiada Nick Bruno i Troy Quane, którzy wcześniej pracowali nad całkiem dobrą komedią szpiegowską „Tajni i Fajni”. Z kolei scenariusz napisał Marc Haimes, który wcześniej dał nam „Kubo i dwie struny” od studia Laika (muszę kiedyś Wam trochę opowiedzieć o tym studiu, bo jest to jedyne ze studiów animowanych, które tworzy filmy po klatkowe, ale o tym, kiedy indziej…) i Łowcy Trolli: Opowieści z Arkadii, w reżyserii samego Guillermo Del Toro.

Mocna ekipa, która już dała nam sporo dobrych animacji. Zwłaszcza pod względem scenariusza. Ja „Kubo i dwie struny” oglądałem i wgniatało w fotel. Zarówno pod względem animacji, jak i historii. Do tej pory pamiętam ten film i wciąż jest równie dobry, co za pierwszym razem…

Jak wcześniej wspominałem „Nimona” bazuje na komiksie ND Stevensona, o tym samym tytule. Ja przed obejrzeniem filmu, nie czytałem komiksowego pierwowzoru. Jedynie słyszałem zarys fabuły i czego można się w nim spodziewać. Jednak to co usłyszałem zachęciło mnie do obejrzenia filmu. Mamy tutaj połączenie futurystycznego i średniowiecznego świata. Z jednej strony rycerze, smoki i damy w opałach. A z drugiej latające samochody, wielkie metropolie i cybernetyczne kusze, strzelające laserami. Jest to połączenie bardzo ciekawe i (przynajmniej z tego co ja kojarzę) dotąd niespotykane. I po obejrzeniu filmu chętnie sięgnę po komiks. Bo nie ukrywam, że pokochałem Nimonę i ten cały świat i chciałbym móc do niego jeszcze wrócić. A że na razie ani widu, ani słychu o kontynuacji (a takowa może się pojawić, bazując na końcowej scenie filmu), to sięgnę do komiksowego pierwowzoru. Wam również polecam go sprawdzić. W Polsce wydawany jest przez wydawnictwo We need Ya i znajdziecie go dosłownie wszędzie. Także polecam sprawdzić, a jak sam go przeczytam, to pojawi się oczywiście recenzja.

No to, skoro to mamy za sobą, to czas porozmawiać o fabule…

Dawno temu, w dalekiej krainie ja Aku… a nie sorry, to nie ten wstęp 😁

Dawno temu, była sobie pewna kraina. Mlekiem i miodem płynąca, gdzie wszyscy żyli długo i szczęśliwie. A przynajmniej do czasu, kiedy się pojawił wielki potwór i zaczął siać spustoszenie. Wtedy to Gloreth postanowiła założyć zakon rycerski, który będzie chronił mieszkańców przed zagrożeniem. A każdy kolejny rycerz, będzie wybierany z pokolenia na pokolenie.

Od tamtej pory minęło 1000 lat. Kraina zdążyła zmienić się nie do poznania. Na ulicach mamy latające samochody, nowoczesną technologię i wielkie drapacze chmur. A w tym wszystkim Ballistera. Kandydata na rycerza, który nie pochodzi ze szlacheckiego rodu, a został wybrany przez samą Królową. Jego pasowanie, miało rozpocząć nową erę, gdzie każdy mógłby zostać rycerzem i służyć Królestwu.

Jednak podczas pasowania dochodzi do tragedii. Królowa zostaje zamordowana, a Ballister traci rękę i zostaje posądzony o jej morderstwo. Aby uniknąć niesprawiedliwej kary postanawia uciec i za wszelką cenę dowieść swojej niewinności. Wtedy poznaje Nimonę. Niepozorną dziewczynę, która myśli, że on faktycznie zabił królową i chce do niego dołączyć jako jego pomocnik i razem siać spustoszenie.

Ten niechętnie godzi się na współpracę i razem starają się rozwiązać zagadkę morderstwa. Podczas jednej z misji okazuje się, że Nimona jest zmiennokształtna i potrafi zamienić się w dowolne zwierzę lub osobę. Ballister odnajduje w niej potwora, którego poprzysiągł zgładzić w imię dobra Królestwa.

Jednak czy ten potwór taki straszny, jak go malują? Czy faktycznie to w co wierzymy jest słuszne?

Nasza dwójka pomimo dzielących ich różnic łączy siły i szuka sprawcy.

Kto zamordował Królową? Czym jest Nimona? Kto w tej historii jest potworem?

Fabularnie dostajemy bardzo ciekawy mix. Mamy tu połączenie bajkowego, cukierkowego świata, z rozwiązywaniem zagadki morderstwa i nauce akceptacji przez głównych bohaterów. Bo jak już wspomniałem chwile wcześniej, Nimona jest zmiennokształtna. Co z kolei rodzi konflikt w Ballisterze. Bo z jednej strony jest ona potworem, którego poprzysiągł zgładzić. A z drugiej jest jedyną osobą, do której może się zwrócić o pomoc. Nawet jego ukochany i cały instytut uważają go za potwora i mordercę Królowej.

Jak się pewnie domyślacie dostajemy typowy film o dwóch niepasujących do siebie charakterach, które się nie do końca dogadują (żeby nie powiedzieć, nienawidzą się nawzajem), żeby potem między nimi zapanowała przyjaźń i razem pokonali wielkie zło.

Cóż…i tak i nie.

Tutaj uwaga pierwsza ciekawostka „Nimona” to zdecydowanie bardziej poważny film niż choćby te Disneya, w których od początku wiesz, że wszyscy na końcu będą szczęśliwi, a zło zostanie pokonane, tak tutaj wywraca się to wszystko do góry nogami.

Film nie udaje, że jest to cukierkowa, lukrowana i podcierająca się tęczą historia z happy endem. Bo jak uczy nas życie nie zawsze i nie każdy dostaje szczęśliwe zakończenie. Zacznijmy od tego, że ten film już w pierwszych dziesięciu minutach zabija jedną postać, a głównego bohatera pozbawia ręki. Mamy też kilka żartów, które raczej wyłapią Ci starsi widzowie. Na chwile (ale jednak) pokazana jest krew. I w końcu ten jeden dialog, który w kontekście całego filmu…niejedną osobę przyprawi o ciarki.

Z resztą oceńcie sami:

„Nie wiem co jest straszniejsze. Fakt, że całe królestwo chce zatopić miecz w moim sercu. Albo to, że czasami chce im na to pozwolić…”

No nie jest to coś, czego moglibyście się spodziewać po takim choćby Disneyu czy Pixarze. Oczywiście z całym szacunkiem dla Pixara, bo ten robi naprawdę poruszające i dojrzałe filmy. Ale tutaj…to jest jednak poziom wyżej (takie jest moje zdanie).

Film porusza również kwestie osób LGBT. Główna bohaterka jest postacią niebinarną, a główny bohater jest homoseksualistą (od razu przepraszam, jeżeli coś pokręciłem, ale też nie znam się na tym w 100 % i tu zalecam w razie ewentualnych pytań zwrócić się do osoby bardziej zaznajomionej). I moim zdaniem świetnie się to wpisuje w wątek akceptacji siebie i otoczenia oraz tego strachu przed tym co nieznane. Poza tym jest to wreszcie coś wynikającego z charakteru postaci, a nie wrzucone w celu przypodobania się większej części odbiorców.

Właśnie dlatego, że jedno z nich (Ballister) chce zostać rycerzem, nie będąc z rycerskiego rodu, co prowadzi do mieszanych odczuć z perspektywy społeczeństwa, a drugie (Nimona) jest zmiennokształtne i z góry traktowane jak potwór.

W trakcie pisania tej recenzji spotkałem się z filmikiem na Tik Toku, gdzie ktoś mówił, że wreszcie otrzymaliśmy film dla osób LGBT…, ale czy na pewno?

W sensie nie kwestionuje, że tutaj więcej wyciągną z tego filmu właśnie te osoby, ale też nie uważam, żeby był on tylko robiony pod nie (jeśli to ma sens). Bo jak dla mnie jest to idealny film dla każdego i każdy wyciągnie z niego coś dla siebie.

Ja sam potrafiłem rezonować z głównymi bohaterami, rozumieć ich motywacje i kibicować im. Bo już sam ich charakter mnie do nich przyciągał. Poza tym to całe poszukiwanie akceptacji w sobie i społeczeństwie. Praktycznie każdy przez całe swoje życie stara się znaleźć swoje miejsce we wszechświecie, cel i ludzi, dla których warto żyć.

Ja sam pomimo wiedzy co w mniejszym lub większym stopniu chce robić w życiu, dalej zastanawiam się kim tak właściwie jestem? Co chce sobą reprezentować? Kim jest Dominik?

Więc już za sam ten aspekt film dostaje + 8 do oceny.

W międzyczasie też wyczytałem, że Disney anulował ten projekt właśnie ze względu na wątki LGBT, które nie polegają na jednym zdaniu lub pocałunku dwóch osób tej samej płci w tle, jak to miało miejsce w Gwiezdnych Wojnach. A bał się pod względem dystrybucyjnym, bo ciężko byłoby to usunąć w post produkcji i np. w Rosji, Afganistanie itp. ten film mógłby nie przejść i nie zarobić. Jest to moim zdaniem kretyńska decyzja. Znaczy się dla Disneya, z perspektywy biznesowej dobra, ale z perspektywy wizerunkowej raczej cienka. A teraz pewnie plują sobie w brodę, widząc te wszystkie pozytywne oceny.

I kurde rozgadałem się na temat aspektu fabularnego, a nic jeszcze nie powiedziałem o animacji, a ta wygląda rewelacyjnie. Kolejny przykład po Spider Manie, odejścia od standardów animacji na rzecz eksperymentowania i bawienia się koncepcją. Kreska jest po prostu prześliczna i przyjemna dla oka. Świetnie się ogląda wszystkie postaci. Zwłaszcza podoba mi się wygląd głównych bohaterów.

Świat przedstawiony prezentuje się równie dobrze. Naprawdę rewelacyjnie wypada to połączenie średniowiecza i futuryzmu. Nie czuć w trakcie oglądania zgrzytu między tymi koncepcjami. Tym bardziej chce sięgnąć po komiksowy pierwowzór, aby zobaczyć jak tam zostało to ukazane.

Postaci są cudowne. Wszystko począwszy od charakterów, poprzez design, na relacjach między nimi skończywszy. Po prostu masz ochotę ich oglądać więcej i więcej. Rozumiesz motywacje nimi kierujące, skąd wynikają ich charaktery i emocje względem danych rzeczy.

Nimona grana tutaj przez Chloe Grace Moretz jest po prostu kapitalna. Idealnie oddaje tą szaloną postać dziewczyny chcącej siać chaos i zniszczenie, by potem razem z Ballisterem razem pograć w planszówki i się powygłupiać.

Uwaga spojler bez kontekstu, czy rekiny umieją tańczyć?

W tym wszystkim nie brakuje również momentów bardziej poważnych i wymagających odejścia od tej komedii. Wtedy miałem po prostu ochotę wyściskać główną bohaterkę. Świetna postać. Niejednoznaczna, ciekawa i najzwyczajniej w świecie możliwa do utożsamiania się z widzem.

Podobnie ma się sprawa z Ballisterem, tutaj granym przez Riz Ahmeda. Gość trzymający się sztywno kodeksu rycerskiego i wierzący w swoją misję. A jednocześnie ciepła klucha i trochę taka pierdoła, którą masz ochotę wyściskać i powygłupiać się. Super obserwuje się jego przemianę w trakcie filmu, zarówno zmianę charakteru, jak i nastawienia względem Nimony. A jego relacja z Ambrozjuszem (który też jest bardzo dobrą postacią) wypada realistycznie i dobrze się ją ogląda.

Jak wspominałem wcześniej, nie jest to podyktowane próbie przypodobania się publice, a wynika to z charakteru postaci. Widać, że obaj panowie pomimo bycia po dwóch stronach barykady, dalej jest między nimi to uczucie. Szczerze chciałbym obejrzeć jakąś kontynuacje, gdzie moglibyśmy obserwować całą trójkę mierzącą się z nowymi problemami.

Ale czas pokaże…

Nie wiem co jeszcze można powiedzieć, oprócz tego, że „Nimona” to świetny film animowany i zdecydowanie jeden z najlepszych w tym roku, jak nie ostatnich latach.

Przepiękna, poruszająca, z zapadającymi w pamięć postaciami, historią, która pozostaje w pamięci, światem, do którego chce się wracać po wielokroć i lekcją, która dla niejednej osoby będzie czymś wartościowym.

Czyżbyśmy właśnie dożyli momentu, gdzie Netflix wypuszcza lepsze filmy animowane od Disneya?

Czas pokaże, a tymczasem lećcie obejrzeć „Nimonę” …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *