Mąż i Żona- spektakl Teatru Polskiego
Muszę powiedzieć otwarcie, że nie jestem szczególnym fanem wyjść do teatru.
Uważam, że często te spektakle są sztuczne, zbyt przesadzone i miałkie w odgrywanej akcji. Sytuacji nie poprawia fakt, że zazwyczaj wszystko dzieje się w jednej lokalizacji. Aktorzy często przerysowują swoje role i wypada to nazbyt teatralnie. Zazwyczaj, kiedy już mamy do czynienia z jakimś spektaklem, jest to interpretacja jakiejś lektury lub powieści. … wybraliśmy się wspólnie z moja klasą.
Z mieszanymi odczuciami rozpocząłem oglądanie spektaklu „Mąż i Żona” w wykonaniu aktorów Teatru Polskiego.
Ostatecznie jednak bardzo pozytywnie się zaskoczyłem i uważam, że jest to jeden z lepszych spektakli, na jakich miałem okazję być…
Jednak warto na początku przybliżyć sobie, czym jest „Mąż i Żona”?
Jest to spektakl, na podstawie książki Aleksandra Fredro, o tym samym tytule. Za przełożenie pierwowzoru Fredro odpowiada Jarosław Kilian. W rolach głównych bohaterów występowali: Maksymilian Rogacki (Hrabia Wacław), Marta Kurzak (Elwira, żona Wacława), Krzysztof Kwiatkowski (Alfred), Anna Cieślak (Justysia) oraz Tomasz Błasiak (Kamerdyner).
Przedstawienie opowiada losy tytułowych „Męża i Żony”, którzy mimo połączenia świętym węzłem małżeńskim, nie czują się dobrze ze sobą. Z powodu „stępionego zmysłu moralnego” męża, żony, kochanka i pokojówki, zdradzają się wspólnie ze sobą we wszelkich możliwych konfiguracjach.
Jednak czy takie życie jest lepsze i moralne?
Razem z bohaterami wybierzemy się przez mistrzowsko i z ogromnym humorem oddane piekło, czyściec i raj spraw damsko – męskich.
Kto poniesie konsekwencje, a kto wyjdzie z tej sytuacji bez winy?
Aktorsko „Mąż i Żona” wypadają bardzo dobrze. Główni bohaterowie sportretowani są w sposób realistyczny. Ich gra nie jest przesadzona, na co zwracałem uwagę na początku tej recenzji.
Mimika, gra twarzą, gestykulacja, ruchy na scenie. Wszystko to daje nam świetne występy aktorskie i postaci, których losy chcemy obserwować.
Najlepiej moim zdaniem wypadł Krzysztof Kwiatkowski w roli Alfreda.
Jego postać wydała mi się najlepsza, pod względem charakterologicznym, jak i komediowym. Niestety nie miałem okazji wcześniej czytać książkowego pierwowzoru. Sądzę jednak, że pan Kwiatkowski nadał tej postaci swój styl i sprawił, że jest to coś więcej niż tylko występ 1 do 1 oddany jak w książce.
Kolejnym bardzo istotnym elementem spektaklu jest erotyka.
Według mnie jest przedstawiona wspaniale. Jak wynika z charakteru omawianej pozycji. Mamy tu do czynienia z wieloma scenami wspólnych westchnień, uniesień i subtelności.
Reżyser i aktorzy wiedzieli, że na spektakl głównie wybiorą się osoby młode, które już są na tyle dojrzałe, że zdają sobie sprawę z tych rzeczy.
Dlatego też w trakcie spektaklu mogliśmy zobaczyć wiele sugestywnych scen. Pozostałe zostały ukazane za pomocą symboliki i wykorzystania elementów scenografii, jak choćby fortepian i krzesło.
Pokazuje to, że nie chcieli nas/widzów traktować jak małych dzieci, które należy głaskać po głowie i pod żadnym pozorem nie mówić nic o erotyce. Jest to posunięcie bardzo dobre i dobitniej ukazało to poruszaną przez Fredro problematykę.
Scenografia i klimat „Męża i Żony” wypadają fenomenalnie.
Mamy tu do czynienia z okresem międzywojennym. Akcja rozgrywa się mniej więcej w 1930 r. i było to czuć podczas spektaklu. Począwszy od kostiumów, poprzez miejsce akcji, na muzyce skończywszy.
Ta ostatnia wykorzystuje wiele piosenek z epoki, w tym świetnego Eugeniusza Bodo i jego „O ’Key” oraz „Ostatnia Niedziela” Mieczysława Fogga, w wykonaniu Tomasza Błasiaka.
Poczułem się wtedy jakbym cofnął się w czasie i razem z bohaterami przeżywał te wydarzenia, co nie ukrywam było bardzo przyjemnym doświadczeniem.
Ostatnim elementem, który chciałbym tutaj poruszyć jest morał wynikający ze spektaklu.
Kiedy już wszystko zostaje ujawnione i każdy dowiaduje się o zdradzie…główni bohaterowie nie zmieniają o sobie zdań. Postanawiają pogodzić się ze sobą i odrzucić w zapomnienie to co się stało.
Oczywiście nie oznacza to, że to czego dopuścili się bohaterowie jest moralne i prawidłowe, bo nie jest. Ale tutaj z pomocą przychodzi nam ostatni taniec, podczas którego postaci poruszają się niczym marionetki.
Jest to oczywiste nawiązanie do Teatrum Mundi, innymi słowy teatru życia. Ma to na celu przedstawienie tych postaci jako swoistego lustra, w którym możemy się przejrzeć, a pod płaszczykiem komedii mamy życiową lekcję, z której każdy wyciągnie swoje wnioski.
Jeżeli miałbym powiedzieć czy warto wybrać się na spektakl „Mąż i Żona”, na podstawie książkowego pierwowzoru Aleksandra Fredro, to powiedziałbym, że jak najbardziej warto.
Jest to jeden z najlepszych spektakli jakie miałem okazję zobaczyć. Świetna gra aktorska, realistycznie oddana epoka, a przede wszystkim bardzo zabawna komedia.
Jeżeli szukacie czegoś co pozwoli Wam na chwilę oderwać się od smutnej i szarej rzeczywistości, to „Mąż i Żona” są doskonałym wyborem, na taką okazję…