Mortal Kombat

Mortal Kombat, wielka franczyza znana wszystkim na całym świecie, bo chyba każdy kojarzy tak ikoniczne zwroty jak: Fatality, Finish Him lub Sub – Zero Wins. A nawet jeśli nie, to chociaż raz nucił sobie czołówkę Techno Syndrome.
Powstało mnóstwo gier z tej serii, więc musiał przyjść czas na filmowe adaptacje. Pierwszą z nich otrzymaliśmy w 1995 r. i jest uznawana do tej pory jako jedna z lepszych adaptacji gier na filmy. Przyszedł w końcu czas na odnowioną wersję i w tym roku otrzymaliśmy Mortal Kombat 2021 (wiem, że normalnie film nazywa się Mortal Kombat, ale będę tak o nim mówił, aby nie wprowadzać nikogo w błąd, gdy np. będę porównywał oba filmy.).
Czy jest on równie dobry co film z 95?
Przekonajmy się…
A zatem Round 1, FIGHT!!!
Za nową wersję morderczego turnieju odpowiada Simon McQuoid, debiutujący reżyser. Natomiast scenariusz napisał Greg Russo i Dave Callaham (Zombieland: Kulki w łeb, Doom).
Film przedstawia nam Cole’ a Young’ a, młodego chłopaka zawodowo zajmującego się walkami. Pewnego dnia natrafia na Jax’ a, który mówi mu, że został wybrany do udziału w wielkim turnieju Mortal Kombat i muszą zebrać resztę wojowników. Jednak ich śladem podąża Sub – Zero, który dostał zadanie od Shang – Tsung’ a, aby zabił wszystkich ziemskich czempionów.
Czy głównym bohaterom uda się powstrzymać Shang – Tsung’ a i jego niecne plany?
No i właśnie, ten wielki turniej…który w filmie nawet się nie odbywa. Jaki to ma sens? Jakby nie patrzeć, widzowie przyszli zobaczyć Mortal Kombat. Ten wielki turniej na śmierć i życie. A ostatecznie dostali parę walk i obietnicę pokazania turnieju w sequel’ u.
Postaci są całkiem dobrze napisane. Ja jako osoba, która nie grała w żadnego Mortal’ a i nie zna tych postaci, uważam, że są super. Da się z nimi sympatyzować, rozumiemy ich motywacje i nie są dodane ot tak, bo fan Mortal’ a zobaczy i stwierdzi „Dobra idę”. Tylko mają konkretne cele w filmie.
Poza tym mamy tutaj głównego bohatera Cole’ a, który jest zupełnie nową postacią i nie pojawiał się wcześniej w grach. Jest on tutaj trochę odzwierciedleniem widza niezaznajomionego z tym światem. Osobą, która dopiero dowiaduje się o co chodzi w tym turnieju, jakie są jego zasady i przede wszystkim jaka jest stawka. I Cole jako taka postać jest bardzo dobra. Widz może się z nim utożsamiać, rozumie jego motywację i kibicuje mu.
Walki są bardzo szybkie, efektowne i dynamiczne…tylko szkoda, że jest ich tak mało. Widać tutaj ogrom pracy włożony w choreografię walk. Poza tym mamy tutaj pełno aktorów, pracujących na co dzień w kinie kopanym, jak np. Lewis Tan, Joe Taslim, Hiroyuki Sanada. Niestety przeszkadza tutaj ich brak w filmie. Bardzo szkoda, bo potencjał był.
Efekty specjalne, wypadają fantastycznie. Nie wyglądają jak z tektury i nie kłują w oczy. Wszystko wygląda jak prawdziwe.
Muzyka jest fantastyczna. Idealnie pasuje do scen walk. Świetne jest też wykorzystanie oryginalnego intro w odświeżonej wersji.
Co do pytania, a to na pewno padnie… dla kogo jest ten film?
Moim zdaniem jest on dobry i dla fanów serii gier i dla ludzi nie zaznajomionych z nią. Historia jest bardzo prosta i przystępna dla każdego. Ja pomimo tego, że w żadnego Mortal’ a nie grałem, nie pogubiłem się w tym co widziałem na ekranie. Wszystko było jasne i klarowne.
Podsumowując „Mortal Kombat” to całkiem dobry film. Świetne sceny walk, ciekawi bohaterowie, Polecam fanom i nie fanom gier z morderczym turniejem w roli głównej.
Mam nadzieję, że w sequel’ u zobaczymy już ten wielki turniej i więcej postaci z tego uniwersum. I liczę na to, że w roli Johnny’ ego Cage’ a, zobaczymy Ryan’ a Reynolds’ a, bo jest postać idealna dla niego.