Artemis Fowl
Potomek słynnej irlandzkiej rodziny królującej od wieków w przestępczym półświatku. Sarkastyczny i nad wiek dojrzały nastolatek o niezwykle wysokim IQ, utalentowany w wielu dziedzinach…
Mieliście kiedyś tak, że wszyscy, ale to wszyscy mówili Wam, że jakiś film czy serial jest zły?
Postaci są złe, fabuła nie wciąga widza a efekty są jak z plastiku.
… niestety podzielam opinię.
Od razu uprzedzam, że to nie będzie typowa recenzja, tylko rant, poparty spojlerami z filmu. Dlatego jeśli nie chcecie ich znać a przeczytać jedynie moją opinie, to powiem tak, omijajcie go szerokim łukiem.
Skoro formalności mamy za sobą, to zaczynajmy.
Film zaczyna się od postaci Mierzwy, granego przez Josh’ a Gad’ a. W ogóle chciałbym dowiedzieć się kto w Polsce wpadł na tak genialne imię dla tej postaci? Nie można było po prostu używać oryginalnych imion?
W każdym razie film opowiada nam o młodym geniuszu zbrodni, czyli tytułowym Artemisie. Pierwsze nasuwające się pytanie, skąd on o nim tyle wie, skoro spotkali się dopiero pod koniec filmu? Mówi nam o tym jaki to on nie jest wspaniały, genialny, ile to on rozumów nie pozjadał…
Pokaż, a nie mów.
W końcu jednak poznajemy naszego głównego bohatera i ja nie wiem, gdzie przez cały film był reżyser, ale wyraźnie ten dzieciak nie umie grać. Teraz pewnie mi powiecie, ale to jego pierwszy film, że mógł być zestresowany itd. Wiem, ale od tego są castingi, aby znaleźć tam odpowiedniego aktora do danej roli.
Moim zdaniem bardziej by tu pasował Aidan Gallagher. Ma odpowiednią charyzmę i postawę do tej postaci i potrafi grać szorstkich, oschłych i przebiegłych bohaterów, co pokazał nam jako Numer 5 w serialu „Umbrella Academy”.
Kolejną postacią jest Ojciec Artemisa, grany przez Collin’ a Farell’ a. Co on tutaj robi? Pojawia się w dwóch, może trzech scenach i tyle. Po co? Dlaczego? Nie mam pojęcia! Ostatecznie Ojciec Artemisa zostaje porwany przez zakapturzoną postać i nasz bohater ma trzy dni, aby oddać mu tajemniczy artefakt.
Teraz dam Wam chwilę na zastanowienie się, co to może być…
Już?
Uwaga, uwaga…
Złoty żołądź… Złoty… Żołądź!!!
I ja potrafię uszanować każdy koncept, ale to jest po prostu głupie.
Bo znowu nam się mówi jakie to nie jest potężne, ile osób szczerzy na to ząbki, że Indiana Jones to może tylko na to popatrzeć i wypolerować…
POKAŻ, A NIE MÓW.
A i tak wykorzystują to tylko na sam koniec i wszyscy żyli długo, szczęśliwie, koniec.
Scenariusz pisany był chyba na kolanie, ponieważ dialogi są drętwe i głupie.
Poza tym w filmie jest scena, gdzie lokaj Artemisa umiera przez Trolla. Starają się nam wmówić, że jego śmierć była bolesna dla bohaterów, że był on ważny itd. I za chwilę w raca do życia. Gdzie tu logika, gdzie sens tego wszystkiego?
Przejdźmy teraz do warstwy realizacyjnej. Efekty specjalne wyglądają jak sprzed 5 lat. Kostiumy wróżek wyglądają jak z Kapitan Marvel. Nie wiem, może po prostu leżały sobie na zapleczu i twórcy stwierdzili „eh, co będą się kurzyć dawaj je to oszczędzimy te parę dolar’ ów.”
Dubbing do tego filmu jest okropny, głównego bohatera nie da się słuchać, jedynie da się tutaj słuchać postaci Domowoja, ponieważ podkłada mu głos ten sam aktor co Drax’ owi z filmu „Strażnicy Galaktyki”.
Film „podobno” został nakręcony na podstawie pierwszej części z serii książek o tym samym tytule. Ja specjalnie na potrzeby tej recenzji zrobiłem research i poczytałem trochę na temat książek.
Otóż „Seria napisana jest w tonie humorystycznym, przeplatając motywy poważne z parodią i czarnym humorem.”. Ja tam czarnego humoru ani parodii w filmie nie doświadczyłem.
Zobaczmy teraz, jak portretowany jest Artemis?
„Potomek słynnej irlandzkiej rodziny królującej od wieków w przestępczym półświatku. Sarkastyczny i nad wiek dojrzały nastolatek o niezwykle wysokim IQ, utalentowany w wielu dziedzinach. W pierwszym tomie serii przedstawiony jest jako bezwzględny i chciwy geniusz, którego jedynym celem jest podreperowanie majątku rodu.”
Niestety główny bohater w filmie absolutnie nie oddaje charakteru swojej postaci. Nie byłem również w stanie dostrzec w żadnej ze scen wspomnianej inteligencji, przebiegłości ani kunsztu głównego bohatera ☹
Dopiero na koniec mówi nam, że jest jakimś criminal mastermind. Rozumiem, że to może być inna konwencja itd., ale twórcy od początku do końca kreują głównego bohatera na wielkiego geniusza zbrodni, co przeczy temu, co dzieje się w filmie.
Ale lecimy dalej… choć osobiście uważam, że nie warto.
„By to zrobić, nie zawaha się odszukać dostępu do świata wróżek i zażądać okupu za porwanie jednej z nich. Zdradza ludzkie uczucia jedynie w stosunku do matki.”
No właśnie, postać matki… Niby jest o niej wzmianka w filmie, ale w ogóle jej nie widzimy, co jest bardzo dziwne, patrząc na to, że jest na liście postaci w tym filmie i ma przydzieloną aktorkę do tej roli???
Podsumowując „Artemis Fail” nigdy nie powinien wyjść, a przynajmniej nie w takiej wersji..
Disney zdecydowanie ma problem z ekranizacjami książek, co pokazał nam wcześniej przy filmie „Pułapka Czasu”. Film nie wszedł do polskich kin, z powodu słabej oglądalności w Stanach Zjednoczonych, a ten z powodu pandemii. Przypadek? Nie sądzę.
Mimo to, jeśli chcecie obejrzeć ten twór to znajdziecie go na HBO GO.
Ufff … to moja najtrudniejsza jak do tej pory recenzja. Mam nadzieję, że tą recenzją uchroniłem Was od obejrzenia tej katastrofy.