Amerykańscy Bogowie
najpopularniejsze dzieło Neil’a Gaiman’a.

Neil Gaiman, który napisał również „Koralina”, „Mitologia Nordycka”, „Księga Cmentarna” oraz wiele więcej. Osobiście jestem wielkim fanem jego twórczości i czytałem sporą część z jego książek. Dlatego postanowiłem, napisać tą recenzję i zachęcić Was do sięgnięcia po jego twórczość.
Zastanawialiście się kiedyś, czy takie postaci, jak Odyn czy Anubis, mogłyby żyć wśród nas?
Chodzić do pracy, podróżować po świecie i wieść normalne codzienne życie…
Jako pierwszego poznajemy bohatera o pseudonimie Cień, który odsiaduje wyrok w więzieniu, za pobicie i napad z bronią. Kiedy zbliża się do końca odsiadki, dowiaduje się, że jego żona Laura Moon miała wypadek samochodowy i nie żyje. Cień zostaje przedterminowo zwolniony z więzienia, a podczas drogi na pogrzeb żony, poznaje tajemniczego Pana Wednesday’ a, który składa mu propozycje pracy. I tak nasz główny bohater wyrusza w podróż po całych Stanach Zjednoczonych.
Postaci są napisane fantastycznie.
Każda z nich rozwija się z kolejnym rozdziałem i dostaje świetne zakończenie swojego wątku. Najlepszy moim zdaniem jest Pan Nancy, bóg – oszust. Buntowniczy duch, zmieniający porządek świata, tworzący coś z niczego. Jest on zabawny, cwany i bardzo łatwo da się go lubić. Poza tym jako jedyna z postaci otrzymał własną książkę, ale to historia na inny materiał.
Główny bohater, Cień jest super postacią. Inteligentny, twardy i troskliwy. Bardzo fajnie został on ukazany. Moim zdaniem jest on łącznikiem między światem realnym (ludzkim), a światem Pana Wednesday’ a.
Świat przedstawiony, a konkretnie Stany Zjednoczone są opisane fantastycznie.
Podczas czytania, wyobrażałem sobie, że jestem w danym miejscu i razem z bohaterami zwiedzam Amerykę. Wszystko jest przedstawione szczegółowo, interesująco i pięknie.
Mam dwie uwagi co do książki. Pierwszą do pojedynczych rozdziałów. Możemy tutaj zauważyć, że niektóre z nich odbiegają od reszty książki, często opowiadając o jakichś tam historyjkach. Moim zdaniem są one niepotrzebne, część z nich się dłużyła i nie wnoszą nic do historii.
Drugą natomiast jest to, że książka jest krótka.
Teraz pewnie powiecie „608 stron to dla Ciebie krótka książka? Co, chciałeś dostać 1100 stron jak w „To” Stephen’ a King’ a?”
Nie, ale uważam, że można by było rozwinąć parę wątków, ukazać więcej Bogów itp.
Albo napisać drugą część, gdzie wątki byłyby bardziej rozwinięte. I w niczym by to nie zepsuło historii, ani niczego innego.
Po przeczytaniu książki, czułem się trochę skołowany i pozostawiony z wieloma pytaniami, bez żadnych odpowiedzi.
Jakie jest prawdziwe imię Cienia? Co się stało z Loki’ m? Czy między starymi, a nowymi Bogami nastał pokój?
Szkoda. Chociaż mam nadzieję, że na część z nich znajdę odpowiedź w serialu na Amazon Prime.
Podsumowując „Amerykańscy Bogowie” to bardzo dobra pozycja. Interesująca fabuła, ciekawe postaci i świetny świat przedstawiony, składają się na fantastyczną książkę. Szkoda, że nie ma drugiej części.
Polecam bardzo serdecznie.