Piep*zyć Mickiewicza 2

0
Piepżyć Mickiewicza 2

„Piep*zyć Mickiewicza” to film…to zdecydowanie, film. Na pewno nie można mu odmówić tego, że sprzedał się on bardzo dobrze (zwłaszcza na Netflix’ie) i naturalnym było stworzenie sequela. A nawet całej trylogii, ale o tym później. Czy ten okazał się lepszym filmem od swojego poprzednika? O dziwo, tak…

Za scenariusz i reżyserię, ponownie, odpowiadają twórcy pierwszej części, czyli Sara Bustamante Drozdek oraz Kacper Szymański. I zaadresujmy tutaj słonia w pokoju, jakim jest fakt, że „Piep*zyć Mickiewicza” to nie był dobry film. Znaczy nie do końca, ale już wyjaśniam.

Zacznijmy od tego, że twórcy mieli naprawdę dobre chęci. Tego nie można im odmówić. Ale czuć, że pisząc scenariusz do tego filmu, coś poszło nie tak. Począwszy od fabuły, która nie była jakoś specjalnie wybitna, a bardziej przypominała kolejną odbitkę „Młodych Gniewnych”. Na głównych bohaterach skończywszy, których zachowania były tak absurdalne i na siłę młodzieżowe, że wielokrotnie łapałem się za głowę. Sam przy okazji premiery pierwszej części byłem nastolatkiem i mogę ze stu procentową pewnością powiedzieć, że nikt tak się nie zachowuje, jak bohaterowie „Piep*zyć Mickiewicza”.

Pomimo wielu negatywnych głosów, zarówno wśród widzów, jak i krytyków, twórcom jedynki udało się zebrać całkiem spore grono fanów.

Co poniekąd jest zasługą Netflixa, na którym to pojawiła się jedynka i okupywała przez dłuższy okres topkę najchętniej oglądanych filmów na platformie. A to z kolei doprowadziło nas do chwili obecnej i premiery dwójki.

I nie będę kłamał, nie czekałem w żadnym stopniu na drugą część. Wiedziałem, że ta powstaje (za sprawą moich dwóch znajomych z liceum, którzy grają w tych filmach), widziałem zwiastun do niej, ale nie czułem się w obowiązku do sprawdzenia jej. Mniej więcej w pierwszej połowie stycznia mignęła mi recenzja na Facebooku, według której mamy tutaj do czynienia z sequelem lepszym od oryginału.

Nie ukrywam, byłem trochę zaskoczony tak pozytywnym odzewem. Ostatecznie skłoniło mnie to do sprawdzenia 2 części, jednak nie obiecywałem sobie po nim niczego specjalnego. Ale po kolei…

Od wydarzeń z pierwszej części minęły dwa miesiące, w trakcie których to miłość Dantego i Nel rozwijała się w najlepsze. Jednak wakacyjna sielanka nie trwa wiecznie i trzeba wracać do szkoły. Gdzie naszych bohaterów czekają nowe perypetie i…nowy uczeń. Do klasy dołącza Korek, chłopak w spektrum autyzmu, który szybko zaskarbia sobie sympatię Dantego i reszty chłopaków. Razem będą odkrywać aspekty seksualności, randkowania i wielu innych.

Na starcie mogę pochwalić film za aspekt fabularny.

Faktycznie w obecnych czasach kwestie seksualności są często poruszane wśród nastolatków. Jakby wcześniej w ogóle nie były, ale to osobna kwestia. I na plus wypada to, jak one zostały tutaj przedstawione. Co prawda, jest to wciąż bardzo filmowe ukazanie tego aspektu, ale nie na tyle, żeby traktować je jako zbędny zapychacz.

Poza tym w sprytny sposób twórcy podeszli do przekazania tych lekcji głównym bohaterom. Gdzie nie mówi im o tym ich nauczyciel, który jak sam słusznie zauważa, sam jest takim dzieciakiem w ciele dorosłego i nie będzie im rzucał pustymi frazesami. Ale jak dokładnie zostało to rozwiązane wam nie powiem, bo warto żebyście to sprawdzili sami.

Drugim dobrze poprowadzonym wątkiem, jest historia Korka. Jak wcześniej wspomniałem, ten bohater ma spektrum autyzmu. Przez co, nie bardzo radzi sobie z polskim, dosłownie rozumie wszystko co się do niego powie itp. I nie będę mówił czy w 100% wiernie oddał to, jak taka osoba normalnie funkcjonuje, bo po prostu nie jestem specjalistą.

Co na pewno mogę powiedzieć to to, że w trakcie filmu, nie zostało to przedstawione tak, żebyśmy łapali się za głowę i nie chcieli go oglądać. Mało tego, aktor wcielający się w Korka, Karol Rot, w wywiadzie na pokazie przedpremierowym opowiedział trochę o swoich przygotowaniach do tej roli. I mogę powiedzieć, że wcielając się w niego, miał on serducho we właściwym miejscu i z należytym szacunkiem odegrał swoją postać. Zwłaszcza cały jego wątek, skupiający się ogółem na inności, był świetny i każdy wyciągnie z niego coś wartościowego dla siebie.

Jeżeli chodzi o żarty, to te są zdecydowanie półkę, jak nie dwie wyżej w porównaniu do jedynki.

W końcu nie czuć tej nieudolnej próby nadążenia za trendami i bycia na siłę młodzieżowym, wręcz wyciągniętą z paradokumentu „Szkoła”. Co prawda zdarzają się tu i ówdzie rodzynki, które nie do końca śmieszą. Ale reszta tam, gdzie miała bawić, działa idealnie w punkt. Co potwierdziła mi tylko cała sala kinowa, która śmiała się przez większość seansu. Mnie szczególnie urzekł żart z Mikołajem Roznerskim, ale nic wam nie mówię…

Bohaterowie z części na część wypadają coraz lepiej i dobrze oglądało się ich na ekranie. Widać tą chemię między nimi. Ich relacje wypadają naturalnie i ponownie, nie ma już tego poczucia cringe’owości. A i poza ekranem widać, że aktorzy wcielający się w te postaci dobrze się bawili w trakcie kręcenia. I choćby w trakcie wywiadu na pokazie przedpremierowym widać było, że podoba im się wspólna praca. Zżyli się ze swoimi postaciami i po prostu zależy im na zrobieniu dobrego filmu. Ogólnie też to są naprawdę sympatyczni ludzie. Miałem okazje z nimi chwilę porozmawiać po pokazie i autentycznie trzymam za nich dalej kciuki.

Jedyne co mi przeszkadzało w trakcie seansu „Piep*zyć Mickiewicza 2”, to teledyskowość niektórych scen.

W paru momentach (ja naliczyłem ich z 5-6) mamy do czynienia z przejściami, w trakcie których w tle gra jakaś piosenka, a my obserwujemy panoramę Warszawy, bądź koleje. Miałem wrażenie wybicia z rytmu i nadmiernego przedłużania filmu. Jakby twórcy nie do końca wiedzieli, jak przejść z jednego wątku na drugi. I uważam po prostu, że równie dobrze tego mogłoby nie być, film byłby krótszy o te 10 minut i wciąż nie straciłby na swojej jakości.

„Piep*zyć Mickiewicza 2” możemy podsumować jako sequel lepszy od oryginału.

Dla wielu (w tym i dla mnie) ten film zapowiadał się jako klęska, ale ostatecznie zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i dał mi świetny film młodzieżowy. Nie obyło się bez kilku mankamentów i elementów, które można by było wywalić, ale w ogólnym rozrachunku całość prezentuje się po prostu dobrze.

Jeżeli jesteście fanami jedynki, to śmiało możecie się wybierać do kina. A i tych nieprzekonanych zachęcam do sprawdzenia. Po seansie jestem ciekaw, jak twórcy podejdą do trzeciej części i trzymam kciuki za ten projekt. Jeżeli dalej będą utrzymywać tendencje wzrostową, to ja jak najbardziej będę im kibicował. Dzięki za uwagę, widzimy się następnym razem, cześć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *