Godzilla vs Kong

0

Czyli 40% fabuły i 60% nap********** się Konga z Godzillą.

Monsterverse projekt, który zapowiadał się niesamowicie.

Wreszcie możemy zobaczyć na wielkim ekranie Godzillę, Konga i resztę Kaiju.

Pierwszym filmem rozpoczynającym to uniwersum była „Godzilla” z 2014 r. Został on przyjęty pozytywnie, dzięki czemu dostaliśmy moim zdaniem świetnego „Kong: Wyspa Czaszki” i już mniej dobry „Godzilla: Król Potworów”. Niestety, ale przy drugiej części o wielkiej jaszczurce, twórcy głównie skupili się na postaciach ludzkich niż na samych Potworach. Mimo to zarobili sporo kasy i dzięki temu w tym roku otrzymaliśmy „Godzilla vs Kong”.

Czy jest to dobry film i twórcy nie popełnili tych samych błędów co przy Godzilli 2? Przekonajmy się.

„Godzilla vs Kong” został wyreżyserowany przez Adama Wingarda, który wcześniej dał nam się poznać przy „Death Note”, który nakręcił dla Netflix’ a.

Powiem tak… Nie byłem jakoś specjalnie przekonany, gdy się o tym dowiedziałem.

Potem jednak zobaczyłem zwiastun i stwierdziłem „oglądam to i kropka”.

To wyglądało tak, jak chciałem, żeby wyglądało.

Czyli 40% fabuły i 60% nap********** się Konga z Godzillą.

Ale jaka jest fabuła?

Minęły 3 lata od wydarzeń z „Godzilla: Król Potworów”. W tym czasie nauczyliśmy się koegzystować z Godzillą i wszystko było dobrze…Do czasu. Nasz wielki jaszczur zaczął atakować ludzi i nikt nie wie, dlaczego. Wtedy poznajemy nasze głównych bohaterów. Nathan’ a, Ilene i Jię, którzy mają zająć się transportem Konga na Antarktydę. W tym zadaniu pomaga im organizacja Apex, która szuka sposobu na zabicie jaszczura.

Jeśli chodzi o aktorów to nie ma co narzekać.

Kaylee Hottle jako Jia jest super. Chemia między nią a Kongiem jest cudowna. Chętnie bym ją zobaczył w jakimś spin – offie, gdzie np. razem z Kongiem walczyliby przeciwko innym Kaiju albo coś w tym rodzaju. Alexander Skarsgard i Rebecca Hall w swoich rolach są świetni. Pozostali aktorzy nie pozostają w tyle i też świetnie odgrywają swoje role.

Efekty specjalne w tym filmie są fantastyczne.

Twórcy w niesamowity sposób zaprojektowali modele naszych tytułowych potworów. Zadbali o każdy szczegół od skóry, przez źrenicę, aż po sierść. Zbliżenia i ujęcia np. na oko Godzilli, albo sierść Konga, wyglądają zjawiskowo.

Oprócz tego twórcy świetnie grają światłem, aby odpowiednio pokazać całą scenerię, Konga, Godzillę i resztę. Coś niesamowitego. Montaż tutaj jest super. Sceny są szybkie, dynamiczne i odpowiednio pocięte.

Przejdźmy teraz do głównej atrakcji filmu.

Godzilla i Kong są świetnymi postaciami. Każdy z nich ma swoją motywacje i cele. Mimo że Kong dostaje więcej czasu ekranowego, nie mamy poczucia, że Godzilla jest tutaj zbędna. Oczywiście ja jestem #TeamKong i cały czas z ekscytacją oglądałem film. Pierwsza scena, gdzie widzimy Konga drapiącego się po tyłku i kąpiącego się w wodospadzie, jest super.

Jedyne zastrzeżenia, mam do wątku Millie Bobby Brown. Jej bohaterka pojawiła się w „Godzilla: Król Potworów”, moim zdaniem niepotrzebnie. W tym filmie powraca i jest wielką fanką teorii spiskowych. Postanawia razem ze swoim znajomym odnaleźć gościa, który tworzy podcast, których ona słucha, ponieważ on wie coś więcej na temat tajemniczych ataków Godzilli. A jak już się spotykają, to dostają takie teksty, że nie dało się tego słuchać. Cały czas rozmawiali tylko o teoriach spiskowych, jak np. w wodzie z kranu, znajdują się czipy, które mają nas kontrolować. Moim zdaniem twórcy mogliby wywalić te sceny i nic by to nie zmieniło.

Podsumowując „Godzilla vs Kong” to świetny film. Bardzo wartka akcja, ciekawe postaci, wciągająca fabuła i satysfakcjonujące zakończenie.

Polecam go obejrzeć jak najszybciej. Osobiście jak tylko już otworzą kina, to chętnie się wybiorę, aby go zobaczyć jeszcze raz na wielkim ekranie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *