Civil War

0

Wojna to najgorsze zjawisko w dziejach ludzkości. Coś co w cywilizowanym społeczeństwie nie powinno mieć miejsca. Mimo to codziennie możemy usłyszeć o kolejnych konfliktach w Strefie Gazy, czy też u naszych wschodnich sąsiadów. Każda z wojen niesie ze sobą ofiary w setkach, a nawet tysiącach…tygodniowo. A należy też wziąć pod uwagę tych wszystkich, którzy w wyniku tego doznali krzywdy fizycznej oraz psychicznej. I nie mówię tutaj tylko o cywilach, chociaż tych jest najwięcej.

Mówię też o żołnierzach, często w moim wieku, jak nie młodsi, którzy z dnia na dzień zostają wyrwani ze swojej rutyny dnia codziennego. Zaprogramowani jak szwajcarskie zegarki przez swojego przełożonego i postawieni przed koniecznością zabicia drugiego człowieka. Nie ważne, że my go nie znany i nie wiemy jakie ma wobec nas intencje.

Rozkaz jest prosty albo my, albo oni.

„Dunkierka”; „1917”; „Jojo Rabbit”; „Na zachodzie bez zmian”; „Miasto 44”; „Full Metal Jacket”. To tylko kilka przykładów filmów ukazujących piekło wojny z całym „dobrodziejstwem inwentarza”. Ostatnimi czasy możemy jednak zauważyć swego rodzaju znieczulicę wobec tych wydarzeń.

W końcu ludzie giną codziennie, a to, czy umrą ze starości, ze względu na przewlekłą chorobę, czy kulkę posłaną między oczy to kwestia drugorzędna. Poza tym to dzieje się kilkaset kilometrów dalej i nas nie dotyczy. Gdzieś tam, coś tam mówili w tvn – ie, setki ofiar, brak chęci do negocjacji, pora na CS – a…

Jednak co by było, gdyby taka wojna rozgrywała się na naszym podwórku?

Gdyby to nad twoim domem codziennie przelatywał samolot z zaopatrzeniem i żołnierzami? Na każdej ulicy stał czołg, a mundurowi kazaliby Ci się legitymować, ilekroć chcesz wejść do sklepu. Gdyby ludzie stracili to poczucie obcowania z cywilizowanym społeczeństwem i rozpętali prawdziwe piekło?

Na te i wiele innych pytań odpowiada nam film „Civil War”. Film poruszający tematykę konfliktu zbrojnego i tego, jak obywatele mogliby zareagować w tego typu sytuacji. Tutaj powinniśmy zadać sobie pytanie. Czy „Civil War” to ważne dzieło, które ukazuje nam wcześniej nieznaną prawdę? A może film pokazujący przerażającą zwyczajność wojny? Sprawdźmy…

Za scenariusz i reżyserię odpowiada Alex Garland.

Brytyjski reżyser i scenarzysta, który wcześniej pracował nad takimi filmami jak: „Ex – Machina”; „28 dni później”; „Anihilacja” oraz „Men”. Jest on twórcą, który kojarzony jest między innymi z kinem SCI – FI, patrz „Ex – Machina”; „Anihilacja”. Ja sam znam go za sprawą tego drugiego i mogę powiedzieć, że była to audiowizualna uczta w najczystszej postaci. A w tym wszystkim mamy dywagacje na temat ludzkich zachowań czyli najważniejszy temat w twórczości Garlanda. Ten pieczołowicie go rozwija z filmu na film i widać, że ma coś wartościowego do powiedzenia poprzez to.

Byłem ciekaw, jak podejdzie on do opowiedzenia historii ludzi, na tle wojny domowej, ba wojny ogółem. Ale o tym za chwilę…

Za dystrybucje odpowiada studio A24, które zdecydowanie błyszczy w tym roku. Nie tylko ze względu na to, że mamy 2024, a oni mają 24 w nazwie. „Civil War” nie dość, że jest najgłośniejszym z ich projektów, to w dodatku jest on ich najdroższym filmem. Z budżetem wynoszącym 50 mln $. Jednak czy przekłada się to na jego dobre wykonanie? O tym za chwile.

Pomówmy o fabule.

Stany Zjednoczone nieuchronnie chylą się ku upadkowi. Prezydent nawołuje obywateli do walki przeciwko „Sojuszowi z Florydy oraz Zachodnim Siłom Teksasu i Kalifornii”. W tym wszystkim mamy naszą główną bohaterkę, fotografkę wojenną Lee, która razem ze swoim wspólnikiem Joelem ma zamiar pojechać do Waszyngtonu, aby zrobić zdjęcie Prezydentowi, nim poślą go na tamten świat.

Razem z nimi w drogę rusza stary dziennikarski wyga i przyjaciel Lee, Sammy oraz Jessie. Młoda, ambitna, lecz niedoświadczona dziennikarka, która zainspirowana swoją idolką, chce pójść w jej ślady. Po drodze będą musieli sobie odpowiedzieć na pytanie.

Czy wyzbycie się emocji i unikanie tematu sprawia, że go nie ma?

Fabularnie „Civil War” wypada rewelacyjnie. Przed seansem wiele osób miało obawy, że będzie to laurka na cześć lewicy i sprowadzenie prawicy do roli zła tego świata. Na szczęście Garland wyszedł z tego obronną ręką i dał nam film, w którym strony konfliktu nie są w ten sposób podzielone. Co najlepiej widać poprzez te Zachodnie Siły Teksasu i Kalifornii. Czyli bardzo skrajne lewicowe i prawicowe stany w USA, które tutaj działają wspólnie, jako jedno. Jednak nie jest to najważniejszy aspekt w tym filmie.

Bo faktycznie istotnym aspektem, jest zachowanie ludzi w obliczu wojny. To do jakiego stanu potrafi ona ich doprowadzić, co może z nich wyciągnąć etc. I to Garlandowi wychodzi rewelacyjnie. Przez cały film obserwujemy masę postaci, które skrajny sposób reagują na otaczające ich wydarzenia.

Część z nich żyje zupełnie jakby nic się nie stało. Dzieci bawią się na podwórku, małżeństwo robi sobie grilla w ogródku, a kiedy jeden z bohaterów mówi „Ej, ale wy kojarzycie, że wokół was rozgrywa się wojna?”, sprzedawczyni mu odpowiada „Wolimy nie reagować.” Mimo to wciąż możemy na dachach zauważyć snajperów pilnujących, aby nikt nie robił niczego głupiego.

Z drugiej strony mamy ludzi, którzy wykorzystują tą sytuację i zabijają ludzi jak leci. Z tym wiąże się jedna z najmocniejszych scen całego filmu, gdzie bohaterowie stają przed pytaniem:

„Jakiego rodzaju amerykanami jesteście?”.

Jesse Plemons wcielający się w jednego z tych ludzi wypadł kapitalnie i czułem strach oglądając go na ekranie.

Samo to, jak wojna jest ukazywana nam, widzom, jest bardzo interesujące. W trakcie filmu niejednokrotnie jesteśmy świadkami wszelkiego rodzaju strzelanin pościgów, egzekucji itp. I można by było się spodziewać, że będzie to pokazywane z odpowiednią dla tej sytuacji powagą, prawda? Otóż nie. Bo w „Civil War” Alex Garland pokazuje nam te sceny, zupełnie jakby to był film akcji.

Wiele ze scen jest przeplatana jakimiś energicznymi numerami, przez co ma się poczucie, jakbyśmy zamiast filmu o tragedii wojny, oglądali kolejny film akcji z, wstaw dowolnego aktora z kina akcji. I kiedy po raz pierwszy się z tym spotkałem, kompletnie nie wiedziałem, jak mam zareagować. Poczułem się, jakbym dostał obuchem po głowie, ale wciąż wszystko było w porządku.

To w genialny sposób ukazuje clue całego filmu, czyli te powszechność wojny. To jak my jesteśmy przyzwyczajeni do tego typu obrazków i w żaden sposób nas to nie rusza. Jakby nie było codziennie jesteśmy bombardowani kolejnymi ujęciami z wojny i traktujemy to już jako chleb powszedni. Poza tym mamy kwestie naszych głównych bohaterów dziennikarzy i tego, czy powinniśmy wyzbyć się emocji i subiektywizmu w obliczu wojny?

Mamy główną bohaterkę Lee, która niejeden konflikt zbrojny w życiu widziała. Przez lata zrobiła setki, tysiące zdjęć i za każdym razem nie reagowała w żaden sposób. W pewnym momencie zaczyna wątpić w słuszność swojej pracy, bo jak sama stwierdza ludzie mają to wszystko gdzieś. Możesz im mówić, żeby przestali, możesz im pokazać do czego doprowadzili, a i tak zrobią swoje. I ta jej nie moc względem tego wszystkiego oraz emocje, które skrywa głęboko w sobie są pokazane rewelacyjnie.

Po drugiej stronie barykady mamy Jessie, która chce wyzbyć się tych emocji, aby zostać najlepszą dziennikarką. Doskonale widzimy jej przemianę. Z początku nie może się pozbierać po tym co ją spotkało, aby na koniec kompletnie się tym nie przejmować i w samym środku ataku na biały dom wyskakiwać wprost w ogień krzyżowy, aby tylko zrobić jak najlepsze zdjęcie.

Pod względem efektów specjalnych „Civil War” prezentuje się bardzo dobrze.

Widać, że ten budżet został wykorzystany w 100% i dali nam film wojenny z prawdziwego zdarzenia. Ameryka w tym filmie jest ukazana z wielu perspektyw. Mamy tutaj zarówno opuszczone drogi, porzucone samochody i obrazy jak z jakiejś apokalipsy. A z drugiej strony zadbane miasteczka, staromodne budynki, kamienice etc.

Do tego jeszcze dostajemy te wszystkie sceny akcji, kule latają gdzie popadnie, trup ściela się gęsto i wybuchów jest co nie miara. Wszystko to jest dopracowane do perfekcji i ma się poczucie obcowania z wojną z prawdziwego zdarzenia. Zwłaszcza pod względem dźwięku, gdzie pod koniec mamy takie natężenie akcji, że nie słyszałem własnych myśli i jedynie podziwiałem akcje rozgrywającą się na ekranie.

Ten efekt był potęgowany dzięki fantastycznym zdjęciom i pracy kamery. Te idealnie ukazały brud, zniszczenie i chaos jaki niesie ze sobą wojna. Wszystkie emocje bohaterów i cały ten bagaż emocjonalny zyskują dzięki temu na głębi i zrozumieniu bohaterów.

Kapitalna robota…

Aktorsko ten film stoi na bardzo wysokim poziomie. Kirsten Dunst jako Lee genialnie odegrała tą postać. Mimo, że nie mówi za wiele, doskonale wiemy co czuje dzięki jej mimice i wyrazowi w oczach, które skrywają cały ten ból i niemoc. Cailee Spaeny wcielająca się Jessie jest świetna w swojej roli. Część z was może ją kojarzyć z innego filmu studia A24 „Priscilla”, gdzie zagrała główną bohaterkę.

W tym filmie wypada jeszcze lepiej, pokazuje że jeszcze wiele ma nam do zaoferowania swoją grą aktorską. Widać było tą ambicję do zostania najlepszą dziennikarką, ale też to zagubienie, przerażenie i niedowierzanie związane z wydarzeniami wokół niej, które ostatecznie znikają i zostaje jedynie profesjonalizm, bez miejsca na emocje.

Oprócz tej dwójki mamy świetnego Wagnera Mourę w roli Joela, Stephen Mckinley Henderson jako Sammy, który jest najsympatyczniejszą postacią z całej czwórki. Nick Offerman wcielający się w Prezydenta Stanów Zjednoczonych wypadł kapitalnie. Wcześniej wspomniany Jesse Plemons, który wzbudził we mnie porządną dawkę strachu. Wszyscy wypadają znakomicie i genialnie obserwowało się ich na ekranie.

Podsumowując „Civil War” to świetny film. Mocny, angażujący widza od początku do końca i niepozwalający oderwać wzroku od ekranu. Alex Garland w genialny sposób poruszył wątek postępowania ludzi w obliczu wojny.

Czy będzie to jakaś kinowa rewolucja i uczulenie widzów na piekło wojny?

Czas pokaże. A tymczasem to by było na tyle. Dajcie znać, czy już widzieliście „Civil War” i widzimy się następnym razem, cześć…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *