To nie wypanda
Chyba wszyscy się zgodzimy, że Pixar potrafi tworzyć piękne, mądre i niebanalne filmy dla całych rodzin. Od lat 90 – tych zaskakują nas to kolejnymi swoimi filmami. Ja osobiście uwielbiam „Odlot”; „Wall-e”; „Coco”; „Ratatuj” i wszystkie pozostałe produkcje. Są one na tyle inteligentne, ciekawe, zabawne i przede wszystkim przystępne, że nawet po tych 20 latach ogląda się je i będzie się je oglądało z wielką chęcią. W tym roku (zaraz obok Buzza Astrala) premierę miał ich najnowszy film o tytule „To nie wypanda”.
Jednak czy Pixar i tu dał radę?
Za reżyserię nowego filmu Pixara odpowiada Domee Shi, która wcześniej stworzyła krótkometrażówkę „Bao” (swoją drogą bardzo dobrą, polecam obejrzeć). Z kolei scenariusz napisały Julia Cho (Trzy na jednego, Fringe: Na granicy światów) i wcześniej wspomniana Domee Shi.
Powiem tak… Pierwszy zwiastun mnie nie zachęcił. Miałem poczucie, że jest to nudny koncept i do tego bardzo podobny do postaci Hulka z MCU. Więc nie byłem jakoś pozytywnie nastawiony. Potem jednak zobaczyłem drugi zwiastun i stwierdziłem, że to może jednak być ciekawe. Czekałem na dzień premiery z pozytywnym nastawieniem.
Jednak jak on ostatecznie wypadł i czy jest to poziom Pixara?
Najpierw omówmy jego fabułę…
Poznajemy trzynastoletnią Mei Lee, młodą, ambitną i pewną siebie dziewczynę mieszkającą w Toronto. Razem ze swoimi przyjaciółkami spędza czas jak typowa nastolatka. Zamierzają nawet razem się wybrać na koncert ich ulubionego Boys Bandu 4town. Jednak pewnej nocy okazuje się, że Mei z niewyjaśnionej przyczyny zmienia się…w wielką, czerwoną pandę. Pełna obaw i niepokoju stara się dowiedzieć jak do tego doszło i wtedy okazuje się, że jest to w jej rodzinie dziedziczne. Będzie musiała wytrzymać do najbliższego krwawego księżyca, zanim znowu będzie mogła być sobą.
Czy uda jej się połączyć nowe, czerwone wcielenie z wyjściem na koncert z przyjaciółkami?
Postaci są napisane bardzo dobrze. Każda posiada swój charakter i potrafimy się z nimi utożsamiać. Poza tym są to postaci niejednoznaczne i widać, że faktycznie zmieniają się podczas trwania filmu. Najlepiej to widać na podstawie postaci Mamy Mei i głównej bohaterki. To co robi Ming (mama Mei) jest dla nas zrozumiałe i zarazem ciekawe spojrzenie na rodzicielstwo przez rodziców oglądających ten film. No bo, który z rodziców chociaż raz nie martwił się o swoje dziecko i robił wszystko dla jego dobra (nawet jeśli tego nie chciało)? Albo twierdził, że jak coś złego się stało, to nie była wina ich dziecka tylko jego znajomych? Jak dla mnie jest to naprawdę fajne i inteligentne spojrzenie na kwestie rodzicielstwa i dojrzewania.
Animacja w „To nie wypanda” to zdecydowanie coś świeżego w animacjach tego studia. Jasne dalej to wygląda prześlicznie, ale tutaj twórcy pokusili się trochę o zaczerpnięcie z takiego choćby anime. Ta animacja jest taka przerysowana, groteskowa, pełna kolorów, dziwnych min jak to ma miejsce w anime. I wypada to super, a wręcz oddaje charakter głównej bohaterki i klimat początku lat 2000 – cznych. Poza tym scena przygotowywania obiadu, wygląda tak pięknie, że niejeden widz podczas jej oglądania zrobi się głodny, gwarantuje Wam to…
Jeżeli miałbym jakoś podsumować ten film, to po prostu polecając go Wam. I to właśnie zrobię. Dlatego jeżeli zastanawialiście się, czy „To nie wypanda” jest warte obejrzenia, to możecie spokojnie go obejrzeć.
Nie jest to moim zdaniem najlepszy film Pixara, ale na pewno znajduje się u mnie w topce. Świetni bohaterowie, mądra i życiowa fabuła, fajna muzyka (serio, słucha się tego bardzo dobrze) i mamy przepis na nową, bardzo dobrą animacje, dla całej rodziny…