Budda Dzieciak ‘98
Jak skutecznie tworzyć w internecie i zarabiać na social mediach ?
Influencer, z łacińskiego „Influentia”. Według definicji ze słownika języka polskiego PWN, jest to „osoba, która zdobyła popularność w internecie i korzysta ze swojej sławy, wpływając na swoich widzów/ czytelników, ich światopogląd, gust, etc.”
Zdaniem amerykańskiego psychologa i ekonomisty Roberta Cialdiniego, który po raz pierwszy użył terminu „Influencer” w 2001 r. w swojej książce „Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka”, jest kilka cech, które oddziałują na wpływ:
- autorytet społeczny
- wiarygodność
- oddanie
- konsekwentne działanie
Co ciekawe, według danych przedstawionych przez Morning Consult, aż 57% osób z pokolenia Z (tj. urodzonych w latach 1997 – 2012) chętnie zostałoby influencerami. W końcu kto nie marzy o milionowych zasięgach, możliwości przebieraniu we współpracach i życiu jak król?
Jednak ten świat influencerów nie jest tak wspaniały, jak to pokazywane jest na Instastory.
Niedawno mieliśmy okazję poznać trochę tego świata influ, w książce Janka Strojnego „Nie zostawaj influencerem”. Opisywał On zasady w nim panujące, przebieg kariery i jaki ma to wpływ na życie.
Teraz przyszedł czas na film pełnometrażowy, który pokaże nam to wszystko z innej perspektywy. I to nie byle jakiej, bo samego Buddy.
Tutaj rodzi się pytanie. Czy jest to ciekawy film z przekazem, czy może zwykły skok na kasę, jakich było wiele? Wsiadajcie za kierownice i jedziemy z tematem…
Za scenariusz i reżyserię odpowiada Krystian Kuczkowski oraz sam zainteresowany. Ten pierwszy nakręcił wcześniej już kilka dokumentów, w tym o Krzysztofie Krawczyku, Maryli Rodowicz oraz Annie Przybylskiej. Teraz pewnie część z was się zastanawia „No dobrze, ale kim jest ten cały Budda?”
Kamil „Budda” Labudda to YouTuber, który na swoim kanale tworzy treści związane z motoryzacją. Między innymi z szybkimi, luksusowymi i sportowymi samochodami. Jego profil posiada obecnie 2,26 mln subskrypcji, a na swoich filmach ma blisko 260 mln wyświetleń.
Od razu mówię, że ja nie oglądałem wcześniej jego filmów, głównie dlatego, że nie interesuje się aż tak motoryzacją i słyszałem o nim jedynie jakieś co ciekawsze wiadomości, jak choćby ta, gdzie podrzucił pod dom dziecka skrzynie ze słodyczami i pieniędzmi.
Ogólnie kwestia tego filmu, to dobry materiał na osobną historię. Z początku miała to być produkcja opowiadająca o świecie influencerów z perspektywy trzech twórców: Natalii „Natsu” Karczmarczyk, Michała „Boxdela” Barona oraz samego Buddy. Jednak w wyniku afery Pandora Gate i tego, że Boxdel był w nią zamieszany, o czym wszyscy zdążyli już zapomnieć, został on usunięty z projektu.
Z kolei Natsu sama odeszła z produkcji, ze względu na inny pogląd na świat influencerów. Przynajmniej tak powiedział Budda, w trakcie pokazu przedpremierowego, gdzie wytłumaczył wszystko co i jak. Ale z tego co wiadomo, ma ona przygotować własny materiał na ten temat, gdzie opowie o produkcji tego filmu ze swojej perspektywy.
Jeśli chodzi o ostateczną wersję filmu, to miałem mieszane uczucia. Głównie ze względu na zwiastun, który w dużej mierze pokazuje urywki z filmów Buddy. Co trochę u mnie zapaliło czerwoną lampkę i myślałem, że będzie to po prostu sklejka jego najlepszych momentów i do tego jakiś komentarz. Że będzie to pic na wodę, fotomontaż i czysty skok na kasę. Bo poruszamy popularny temat, więc zarówno dzieciaki, jak i po prostu fani Buddy pójdą zobaczyć.
Czy tak faktycznie było? Przekonajmy się…
Już od samego początku robi się ciekawie, bo główny bohater tej opowieści pokazuje nam najgroźniejszą broń obecnych czasów, jaką jest…
TELEFON
Większość z was pewnie pomyślało o jakiejś broni lub bombie atomowej itp. Uwierzcie mi, ja też o tym pomyślałem i byłem lekko zbity z tropu. Wtedy pokazał nam, dlaczego ten niepozorny przedmiot jest tak niebezpieczny. Co może z nim zrobić influencer z jego zasięgami… Zapełniając największą sale kinową w Polsce w Złotych Tarasach, w niecałe 15 minut. Co jest jednocześnie fascynujące i przerażające…
Następnie Budda zabiera nas na przejażdżkę po świecie influencerów. Pokazuje nam jak to wszystko wygląda od kuchni. Jak skutecznie tworzyć w internecie i zarabiać na social mediach. Przedstawia kulisy swojej działalności i to jak stał się tym, kim jest na ten moment.
Przy okazji oglądania filmu Buddy należy pamiętać o tym, że jest to jedynie jego perspektywa na świat influencerów. Jasne, można ten film odbierać przez pryzmat niektórych twórców, ale…no właśnie. Mówimy tu o niewielkiej grupie.
Jednak już sam fakt tego, że opowiada on o tym świecie ze SWOJEJ perspektywy jest ciekawy. W przeciwieństwie do takiego Janka Strojnego, który w swojej książce sprowadza wszystko co opisuje do rutyny tego świata. Tego, że każdy ma dokładnie tak samo jak on. Co oczywiście jest nie prawdą, ale dziś nie o tym.
Film „Budda Dzieciak ‘98” to ciekawa historia chłopaka z zajawką motoryzacyjną, który zaczął tworzyć w internecie filmiki o tym co lubi najbardziej. Ludzie właśnie za to polubili jego materiały. Tutaj z resztą wracają te cechy opisywane przez Cialdiniego w swojej książce. Każdą z nich Budda realizuje w 100%. W tym filmie widzimy to oddanie swojej pasji, chęć do tworzenia coraz lepszych materiałów.
Systematyczność, wiarygodność i po prostu dobry przekaz.
I nawet ja jako osoba, która nie interesuje się specjalnie motoryzacją, ani też nie oglądałem wcześniej materiałów Buddy, bawiłem się na tym filmie bardzo dobrze. Na plus muszę też oddać fakt, że nie jest to tylko zlepek jego wszystkich materiałów z YouTube’a, czego się obawiałem przed premierą filmu.
Jasne, te pojawiają się w filmie, ale bardziej jako przykład, żeby nadać jakiś kontekst do wypowiedzi, poruszyć konkretny wątek itd. Dzięki czemu zamiast powtarzania tego co już wiemy na temat Buddy, dowiadujemy się kilku nowych rzeczy.
Nie zabraknie tutaj również krótkiego wątku rodzinnego głównego bohatera. Jego początków, ale te stanowią zaledwie mały wycinek całości. Jak sam Budda powiedział, w tym filmie chciał się skupić na działaniu branży influencerskiej.
Jedyny minus tego filmu to kwestia długości. Wiem, dziwnie to brzmi, zważywszy na fakt, że film trwa zaledwie 1 godzinę 22 minuty, ale już tłumaczę. Montaż czasem siada i parokrotnie miałem wrażenie, że film najzwyczajniej w świecie się dłuży. Ale są to krótkie momenty, a przez resztę filmu jedzie się płynnie i bez żadnych wybojów po drodze.
Pozostałe elementy wypadają bardzo dobrze. Pozwalają nam na wciągnięcie się w tą historię i sprawiają, że chcemy ten film oglądać. Budda doskonale wie, jak występować przed kamerą, dzięki czemu nie ma się poczucia sztuczności. No i sama historia oraz przesłanie z niej płynące jest ciekawa. Zarówno wielki fan Buddy, jak i osoba kompletnie nie zaznajomiona z jego twórczością znajdzie tu coś dla siebie.
Podsumowując „Budda Dzieciak ‘98” to bardzo dobry film. Ciekawy, świetnie zrealizowany i wciągający. Mimo paru słabszych momentów dobrze się go ogląda. Nie będę ukrywał, że był to naprawdę dobry seans i jestem ciekaw, czy w związku z tym otrzymamy więcej tego typu produkcji?
Może nawet w konwencji jaka przyświecała temu filmowi na samym początku?
Czas pokaże. A tymczasem to tyle ode mnie, dajcie znać, czy już widzieliście film Buddy i widzimy się następnym razem, cześć…