Scooby – doo. Marka o której słyszał cały świat i która od 54 lat funkcjonuje w popkulturze. W tym czasie dostaliśmy całą masę seriali, gier, filmów animowanych, cztery aktorskie i sporo różnego rodzaju gadżetów. Choć koncept grupki dzieciaków i ich psa rozwiązujących zagadki jest banalny. A tożsamości potwora mogliśmy się domyśleć na starcie, bo uwaga spojler, były nim osoby pojawiające się na początku odcinka. Mimo to dalej oglądaliśmy go z wypiekami na twarzy. Bo lubiliśmy te postaci i chcieliśmy zobaczyć, jak rozwiązują te wszystkie sprawy. Oczywiście twórcy z biegiem lat starali się wprowadzić coś nowego do tej marki. Jak na przykład w „Scooby – doo i brygada detektywów”. Gdzie oprócz potwora tygodnia mieliśmy, bardziej mroczny klimat i jeden główny wątek, spajający to wszystko we wciągającą całość. Ja sam oglądałem ten serial i uważam, że był on najlepszy z całej marki.
Mijały lata, marka rozwijała się w najlepsze, zarabiając krocie dla Warner Bors. A my cieszyliśmy się na kolejne przygody naszego doga niemieckiego.


Jednak…coś poszło nie tak.


W 2022 r. Warner Bros. pod zarządem Discovery postanowiła anulować kilka swoich projektów, w tym jeden ze Scoobym. I kiedy wszyscy zaczęli panikować, otrzymaliśmy informacje, że w produkcji jest serial o Velmie. A w dodatku dla dorosłych.
Fani przyjęli te informacje z mieszanymi odczuciami. Głównie ze względu na zmianę koloru skóry głównej bohaterki i reszty tajemniczej spółki oraz kompletnym wywaleniu postaci Scooby’ ego. Ale nie martwcie się, to najmniejszy problem o jaki należy się martwić w przypadku tego serialu.
Jak się już pewnie domyślacie, to nie będzie pozytywna recenzja. W sumie, to mało która jest jeśli chodzi o Velmę. Od góry do dołu, od wschodu po zachód dostajemy negatywne recenzje. Serial został ogłoszony najgorszym serialem animowanym według portalu IMDB. Na Rotten Tomatoes ma on 6% od widzów. Nawet w Polsce, na Filmwebie ma on zaledwie 1,9/10. Co jest jednoznacznym znakiem, że tego wręcz nie da się oglądać. Jednak ja go obejrzałem. I na wstępie powiem, że oglądałem go bez jakichkolwiek emocji. Po obejrzeniu wszystkich 10 odcinków, czułem się wyprany z jakichkolwiek uczuć.


Jednak co sprawia, że „Velma” jest tak zła?

Zacznijmy od tego, kto odpowiada za ten serial. Twórcami są Charlie Grandy oraz Mindy Kaling. Nierozłączny duet, który współpracował przy wielu produkcjach, jak choćby uwielbiany serial „The Office”. I tutaj chciałbym się na chwile zatrzymać, przy postaci Mindy. Bo to co robiła przy okazji Velmy jest…specyficzne.
Przede wszystkim odpowiadanie fanom Scooby’ ego. Praktycznie przy większości odpowiedzi, jej linią obrony było to, że stworzyła „The Office”. Dla przykładu, jedna osoba napisała na tweet’ erze coś na temat serialu i wstawiła mema z Michael’ em Scottem i jego „No God please no”.


Tymczasem co zrobiła Mindy?

Zamiast sensownie odpowiedzieć albo obrócić to w żart, wolała napisać „hej, to ja napisałam tą scenę…”.
Poza tym nazywanie wszystkich seksistami, homofobami, rasistami i kilkoma innymi epitetami. Tylko dlatego, że w sensownej argumentacji wytykają błędy jej serialu. Więc pamiętajcie dzieci, jeżeli nie lubicie tego serialu, to jesteście najgorszym ścierwem, a tak w ogóle to pochodzicie z adopcji.
No i wisienka na torcie, czyli…to nie jest w ogóle Velma, a Mindy Kaling.


Teraz pewnie spytacie, ale jak to?

Otóż w pewnym wywiadzie nasza bohaterka mówiła, że zmiana koloru skóry Velmy jest zainspirowana filmem „Spider Man; Uniwersum”. I tym jak zmienili postać Petera Parkera na Miles’ a Moralesa. Tylko szkoda, że nie przeczytała żadnych komiksów i nie wiedziała, że Miles istniał już od dłuższego czasu. I to nie tak, że Phil Lord i Christopher Miller zmienili sobie białego Parkera na czarnoskórego Milesa. Poza tym mówi tam, że ona od zawsze utożsamiała się z Velmą.


Więc po co ta zmiana koloru skóry? I to nie tak, że ja się czepiam tego, że jest czarnoskóra nie. Jak dla mnie mogłaby być nawet Polką i sadzić żarty o Januszach. Głównie chodzi mi o to, że mówimy tu o postaci, która niezmiennie od 54 lat, prezentuje konkretny wygląd. Tak samo z resztą jak pozostali członkowie Mystery Inc. Ona nam mówi, że utożsamia się z tą postacią. Jak dla mnie chyba nie do końca. Przez co ostatecznie nie za bardzo możemy mówić o Velmie, a o Mindy Kaling w cosplay’ u tej postaci. Uff, a ja nawet nie przeszedłem do głównego tematu tej recenzji. Ale bez dalszych wstępów, porozmawiajmy o fabule.


Serial skupia się na naszej tytułowej Velmie. Uczennicy Liceum w Kryształowym Zdroju, gdzie chodzi razem z Daphne, Fredem i Kudłatym…a nie przepraszam z Norvillem. Kiedy nie jest wredna dla wszystkich dookoła, stara się rozwiązać sprawę zaginięcia jej Matki. Jednak na horyzoncie grasuje zamaskowany morderca, który lubuje się w wycinaniu mózgów z głów ofiar. Postanawia więc rozwikłać te sprawę i znaleźć winnego. Jest tylko jeden szkopuł. Otóż ilekroć Velma stara się rozwiązać jakąś zagadkę, pojawiają się mordercze halucynacje, które mogą doprowadzić do jej śmierci. Ale spokojnie, jeśli liczyliście że umrze, to ten temat znika tak szybko, jak się pojawił.


Czy uda jej się pokonać swoje lęki i stworzyć Tajemniczą spółkę?

I wiecie, już na etapie fabuły można się złapać za głowę. Na swój sposób wydaje się to ciekawe i poniekąd oddaje ducha oryginału. Mamy naszą ekipę (minus pies), którzy starają się znaleźć zmaskowanego zbira. Ale niestety, to brzmi dobrze tylko na papierze.


Bo po drodze musimy dostać tonę niepotrzebnych wątków ze szkoły. Meta żarty, które bawią tylko twórców. O nich za chwile. Oraz postaci, z którymi nie da się utożsamiać. Przez co główny wątek się rozmywa, a kiedy dochodzi do kulminacji, ty się zastanawiasz „to już?”. Zwłaszcza, że zakończenie jest wyciągnięte z czapy. Tutaj uwaga spojler, jakby to kogokolwiek obchodziło. Otóż zamaskowanym mordercą okazuje się Matka Freda. Która jest córką generała, który wraz z Doktor Perdue (Babcią Norville’ a) pracował nad projektem o nazwie roboczej Scoobi. To tak żeby nie było, że nie pojawia się on w serialu. W skrócie polega on zamianie mózgów. A nasza morderczyni chciała go wykorzystać do zamiany mózgu Freda. Żeby nie był nieumiejącym sobie poradzić bananowym dzieciakiem. Nie jestem w stanie uwierzyć, że to by zmieniło cokolwiek, ale skoro oni w to wierzą…


I jeszcze żeby te wątki poboczne miały sens, ale nie mają. Za to są genialnymi rozpraszaczami i okazją na beznadziejne żarty. Zupełnie jakbyście grali w grę i żeby popchnąć fabułę do przodu, musicie wykonać tysiąc side quest’ ów.


Poza tym, serial określany jest jako historia powstania tej grupy. O czym z resztą mówi główna bohaterka na samym początku. Ale znowu, żaden z tego początek. My nawet nie mieliśmy okazji zobaczyć, że oni faktycznie wszyscy razem współpracują. A przede wszystkim, czy potrzebowaliśmy kolejnej genezy Tajemniczej Spółki? Zwłaszcza, że my już ich genezę dostaliśmy. I to zrobioną sto razy lepiej. Jak choćby w „Scooby – doo i brygada detektywów”.


No dobrze, pomęczyliśmy już fabułę, to teraz czas na postaci. Velma to Mindy Kaling 2.0. Irytująca, nieśmieszna, wkurzona na wszystkich, traktująca się z wyższością, nierozumiejącą swoich błędów i nie ucząca się na nich postać. I serio, jeśli pani Kaling bazowała ją na sobie, to współczuje wszystkim, którzy kiedykolwiek musieli z nią współpracować. A zwłaszcza współtwórcy serialu Charliemu Grandym. Tej postaci nie da się lubić, za to łatwo ją znienawidzić. To wygląda zupełnie jakby ona była stworzona specjalnie w taki sposób. Chociaż obstawiam, że to nie było celowe działanie.


To samo tyczy się reszty postaci. Fred został pokazany jako wielkie bobo, niepotrafiące sobie z niczym poradzić. Co nijak nie przekłada się na tego odważnego lidera grupy, który potrafił wymyślić świetne pułapki. Poza tym jest on przedstawiony jako zadufany, zapatrzony w siebie, nie radzący sobie z emocjami białas z małą kuśką. Jak coś, to ostatnie to nie ja wymyśliłem, a jest to żart twórców.


Norville oprócz zmiany imienia i koloru skóry chyba został pokrzywdzony równie mocno. I tutaj mały odnośnik do wszystkich fanów Scooby’ ego. To nie tak, że Kudłaty dopiero teraz zyskał imię Norville. Bo jest ono używane wobec tej postaci od dłuższego czasu. Na przykład we wspominanym już parokrotnie „Scooby – doo i brygada detektywów”. Ogólnie jego postać jest ukazana jako zapatrzony w Velmę, nie umiejący walczyć o swoje i słuchający się wszystkich innych, tylko nie siebie chłopak. Poza tym dostajemy żart o tym, że nie lubi on narkotyków, co wychodzi dwuznacznie i bardziej sugeruje że może lubić czasem zajarać bongosy. Oczywiście ten temat potem nie wraca już w ogóle. To raczej bym wolał, gdyby on faktycznie jarał zielsko i z tego robić żarty.


Najmniej z tego grona chyba ucierpiała Daphne, która oprócz zmiany koloru skóry, dostała całkiem ciekawy wątek poboczny. Jak się okazuje, sprzedaje ona dragi w szkole, aby uzbierać pieniądze na znalezienie swoich biologicznych rodziców…Co w sumie kończy się w pierwszej połowie sezonu i znika. Całkiem jak jej rodzice. Oprócz tego ma wątek romantyczny z Velmą, który nie prowadzi do nikąd. Bo ta druga ostatecznie ląduje w ramionach Kudłatego.


Jak mogliście już zwrócić uwagę, ten serial ma straszny problem z pociągnięciem danych wątków. Zamiast tego woli zacząć trzydzieści różnych fabuł, żeby na końcu dwie albo trzy dostały sensowny finał. Oczywiście ma to nas zachęcić do obejrzenia drugiego sezonu, ale nie oszukujmy się, nikt go nie obejrzy. A przynajmniej ja mam taką nadzieje…Pomijając fakt, że chcą zachować materiał na drugi sezon, to wręcz wymagane jest to, aby zakończyć to co się zaczęło. Skoro już wprowadziliście wątek miłosny Velmy i Daphne, to poprowadźcie go do końca. To samo z Norvillem, który po drodze poznał Gigi, z którą miał się dobrze. Jak już Mindy Kaling chciała zmieniać materiał źródłowy, to powinna to robić konsekwentnie.


Czas przejść do crem de la crem całego serialu, czyli żarty.

Te są okropne, ale to tak, że uszy więdną. Jak powiedziałem wcześniej, żarty te mają być (a przynajmniej takie było założenie) satyrą na wszystko. Dla przykładu, w pierwszym odcinku mamy scenę, gdzie Daphne rozmawia pod prysznicem z innymi dziewczynami. Na co jedna z nich mówi, że w większości tego typu seriali w pierwszych odcinkach mamy eksponowaną nagość częściej, niż przez resztę serialu. Po czym zaczynają się prężyć i wyginać w dwuznacznych pozach. Co jest o tyle niepokojące, że one mają tam 15 lat.


Czy to nie podchodzi pod żaden paragraf?

Tego typu momentów jest więcej. W innym odcinku dostajemy cały segment taneczny, gdzie najseksowniejsze laski tańczą niczym panie z klubu ze striptizem. To już chyba Magic Mike miał mniej podtekstów seksualnych. A mówimy tu o dorosłych facetach, tańczących erotycznie ku uciesze pań.
I przez cały serial mamy taką sinusoidę. Z jednej strony mamy metą żarty, a z drugiej te bardziej obleśnie i skłaniające widza do wydłubania sobie oczu widelcem. Żeby nie było, były dwa momenty kiedy się zaśmiałem. Dwa momenty na cały dziesięcio odcinkowy serial, który jest reklamowany jako komedio – horror. Więc wychodziłoby na to, że Mindy Kaling miała racje i nie rozumiem jej żartów, przez co jestem rasistą, homofobem etc.


I ja mógłbym jeszcze teraz coś powiedzieć na temat tego tworu. Bo jest tego cała masa. Począwszy od animacji, która jest jak wszystko co teraz wypuszcza Cartoon Network. Muzyce, której w sumie nie ma. Postaciach pobocznych, które wnerwiają równie mocno co główni bohaterowie. Na tym polu na prowadzenie wychodzi ojciec Velmy i jego nowa kochanka z dzieciakiem. Ale nie ma to najmniejszego sensu. Wszyscy praktycznie zjechali ten serial od góry do dołu i nie pozostawili na nim suchej nitki.


Dlatego od siebie chciałem tylko dodać, żebyście nie oglądali „Velmy”, bo jest to jedynie strata waszego czasu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *