Thunder Force
…, na Ziemię spada meteoryt, który daje supermoce

Ten film to najgorsze, co spotkało kino superbohaterskie.
Część z Was pewnie się zastanawia, o czy ja do diabła mówię?
Chodzi o film „Thunder Force”. Niestety jest po prostu głupi, mało nieśmieszny, nudny i idiotyczny, z żalem muszę stwierdzić, że będziecie żałować każdej minuty straconej na jego oglądanie.
Film wyreżyserowany przez Bena Falcone, który wcześniej nakręcił „Gorący Towar”, „Rozpruci na Śmierć” i „Agentkę”. We wszystkich występuje Melissa McCarthy, czyli żona Falcone’ a.
Jeśli chodzi o moje zdanie, to każda, ale to każda komedia, w której występuje McCarthy, jest żenująca i nudna, ale przede wszystkim NIE ŚMIESZNA!!
Nie wiem, jak wypadła ona w „Czy mi kiedyś wybaczysz?”, ale podobno bardzo dobrze. Zwłaszcza, że została nominowana do Oscar’ a za tą rolę.
…, ale wróćmy do naszego „hitu” 😉
Fabuła… Pewnego dnia na Ziemię spada meteoryt, który daje supermoce. Jak się okazuje, otrzymują je jedynie osoby złe (coś w tym rodzaju). Wtedy też umierają rodzice jednej z głównych bohaterek Emily (Octavia Spencer). W szkole poznaje swoją najlepszą przyjaciółkę Lydia (Melissa McCarthy).
Mija 20 lat od ich ostatniego spotkania, wtedy właśnie Lydia przez przypadek przyjmuje dawkę supersiły. Tak główne bohaterki zakładają Grupę Grzmot (d****** nazwa) i postanawiają pokrzyżować niecne plany Króla (Bobby Cannavale).
Po opisie tego filmu, można było stwierdzić, że pomysł jest ciekawy…,
… ale wykonanie jest niestety tandetne.
Aktorsko jest to słabizna. Melissa McCarthy i Octavia Spencer są kiepskie w swoich rolach. Dostają beznadziejne kwestie (szczególnie McCarthy), a ich bohaterki „niby” się rozwijają na przestrzeni filmu, ale jest to pokazane w banalny sposób. Główni przeciwnicy nie pozostają w tyle. Pom Klementieff, Bobby Cannavale, Jason Bateman (do tego trzeciego jeszcze wrócimy) mają kiepskie dialogi, wątpliwe motywacje i ogólnie ich postaci są nieciekawe.
Sam dialog McCarthy, w którym rozmawia o Fortnite, a potem próbuje wytłumaczyć Emily i jej Córce jakieś tam pierdoły z lat 80, jest po prostu idiotyczne:
-JAK TO NIE WIECIE CO TO JEST?!? PRZECIEŻ TO JEST TO I TO… LECIAŁO TO W LATACH 80.
BLE, BLE, BLE…
Żarty są naprawdę niskich lotów. O pachwinie, otyłości, latach 80…a karuzela śmiechu kręci się dalej.
W pewnym momencie jedna z bohaterek żartuje z drugiej, ponieważ przespała się ona z człowiekiem – krabem (Jason Bateman). Ha, ha, ha…, ale śmieszne. Przespała się gościem, który zamiast rąk ma szczypce. Albo inna scena, gdzie w restauracji proponują mu owoce morza, wyżyny humoru.
Większość osób zwróci mi teraz uwagę, że „Czego ty się spodziewałeś? to film familijny. Jak chcesz coś poważniejszego, to idź obejrzeć Hitchcock’ a.” …
Tyle że nie. Jest on kreowany (film) dla całej rodziny, ma nawet dubbing (który jest beznadziejny), a mamy tu żarty skierowane bardziej dla dorosłych.
I gdzie tu logika? Gdzie to ma sens?
NIE MA!!
Rozwój bohaterów…
Czekaj, co?
A, zapomniałem. Tego tutaj też nie ma.
Podsumowując…
Nie oglądajcie tego, czegoś. Szkoda waszego czasu. Omijajcie ten film szerokim łukiem.