Kosmiczny mecz: Nowa era
Jest 15 listopada 1996 r., na ekrany kin wchodzi „Kosmiczny Mecz”, film o Michael’ u Jordan’ ie, grającym w koszykówkę z Królikiem Bugs’ em. Zyskał on status kultowego i do tej pory jest ciepło wspominany.
Od tamtego momentu minęło 25 lat (ćwierć wieku, wyobrażacie to sobie?) i w końcu dostaliśmy „Kosmiczny Mecz 2”, z podtytułem Nowa Era…
Tylko czego?
Sprzedaży znanych marek po raz kolejny? Wielkiej reklamy w filmie dla dzieci?
Ale żeby wszystko było jasne i klarowne zacznijmy od początku.
Za reżyserię odpowiada Malcolm D. Lee, twórca „Straszny Film 5” i „Wieczorówki” …, czyli filmów niszowych i mało znanych szerszemu odbiorcy.
Mało przekonujące prawda?
Fabuła przedstawia nam LeBron’ a James’ a, światowej klasy koszykarza celebrytę, który zostaje porwany i zmuszony do gry o wszystko. Towarzyszyć mu będą wszystkie znane i lubiane postaci z Looney Tunes jak: Królik Bugs, Kaczor Daffy, Speedy Gonzales, Babcia, Sylvester i Twetty, Lola i pozostali…
Ale chwila moment. Koszykarz celebryta, mecz o wszystko, zwariowane melodie, Królik Bugs.
Czy my tego już kiedyś nie widzieliśmy?
Hmmm…
A no tak, przecież to 1 do 1 fabuła pierwszej części…
Tylko w gorszej wersji. Oczywiście nie wszystko jest złe, ale po kolei.
Postaci są…Ok. LeBron James jako on sam jest całkiem dobry i nie jest aktorskim drewnem, jak niektórzy sportowcy – aktorzy. Postaci ze Zwariowanych Melodii, są dobrze rozpisane, ale mało zwariowane, w porównaniu do serialu. Don Cheadle jako Al G. Rhythm, jest znośny. Nie jakiś wybitny lub niedowytrzymania, po prostu znośny.
Humor jest…niedoprecyzowany. Już tłumacze o co chodzi.
Twórca próbuje stworzyć komedię dla dzieci i dorosłych, co jest dosyć trudnym zadaniem. I jak możecie się domyśleć, nie wyszło.
Z jednej strony mamy typowy humor dla Zwariowanych Melodii, a z drugiej nawiązania do np. Matrix’ a, Harry’ ego Potter’ a, Gry o Tron, Rick’ a i Morty’ ego itd. Twórcy próbują połączyć to w jedno.
Przykładowo podczas meczu, mamy typowy humor dla dzieci, a w tle pojawia się Pennywise. Tak, ten okropny klaun pojawia się kilka razy. Poza nim mamy tutaj: Agenta Smith’ a, Maskę, Jokera, Gang Mechanicznej Pomarańczy, Białego Wędrowca, Zakonnicę i wiele więcej…
Z czym do czego?
Efekty specjalne są bardzo dobre i nie wyglądają jak z plastiku. Oprócz momentów, gdy postaci wyglądają jak animatroniki z Fnaf’ a.
Film posiada sporo dziur fabularnych. Przykładowo główny zły potrafi hakować monitoring, wciągać ludzi do swojego świata itp. I uzależnia swój cel od meczu koszykówki. Gdzie mógł po prostu wysłać do internetu, że jest z******** i tyle, koniec filmu. Czy miałoby to większy sens? Oczywiście, że tak.
Oprócz tego, zasady gry…Te praktycznie nie istnieją. Tłumaczy się to tym, że jest to gra video. Czyli power – upy, dodatkowe punkty, supermoce itd. itd. Tylko że to nie działa. Tak naprawdę te zmieniają się jak w kalejdoskopie. I z każdą minutą, ten film traci sens coraz bardziej.
Porównując pierwszą część do drugiej, to zdecydowanie lepsza jest ta z 1996.
Nie ze względu na nostalgię (chociaż to też), a ze względu na lepszą fabułę, poziom humoru i postaci. Jest bardziej spójna, logiczna, zabawna i po prostu lepsza…
I przy okazji jest tam Bill Murray, więc już + 100 do komedii. I co prawda było to wyłącznie przedłużenie reklamy Nike z Michael’ em Jordan’ em i Królikiem Bugs’ em, ale broniło się to jako film.
Podsumowując „Kosmiczny Mecz 2: Nowa Era”, to kiepski film.
Nie tragiczny, ale kiepski. Powtarzalna fabuła, kiepski humor i ogólne niezdecydowanie twórców, co chcą zrobić.
Mam nadzieję, że kolejna część (a ta jest już zapowiedziana), będzie o wiele lepsza od tej. A przede wszystkim twórcy będą zdecydowani, w jakiego widza celują.
Kosmiczny mecz: Nowa era