Ghost of Tsushima: Director’s cut

0

tajemniczy świat samurai

„Ghost of Tsushima” to arcydzieło. Jest to najlepsza gra o samurajach, w jaką miałem przyjemność zagrać. Aż szkoda, że nie miałem okazji napisać jej recenzji przy okazji premiery…ale czy na pewno? Tak się składa, że w tym roku otrzymaliśmy wersję reżyserską Tsushimy. A tam znajdziemy sporo nowej zawartości.

Czy warto wydać tyle pieniędzy na odświeżoną wersję „Ghost of Tsushima”? Według mnie tak i to bez zastanowienia.

Dlaczego? Już wam mówię.

Za Ducha Tsushimy odpowiada studio Sucker Punch, które dało nam wcześniej takie hity jak: Infamous czy Sly Cooper. Co prawda w poprzednie tytuły tego studia nie grałem, ale Sly Coopera znam i kiedyś muszę do niego wrócić. I muszę przyznać, że po tym jak wyszła im Tsushima, będę na bieżąco sprawdzać nowe tytuły od Sucker Punch. Ale na ten moment skupmy się na dzisiejszym bohaterze.

Wszystko zaczyna się od wielkiego Boom. A mianowicie od inwazji Mongołów na wyspę Tsushimę w 1274 r. Wtedy też poznajemy Jina Sakaia, młodego samuraja, który wraz ze swoim wujem Panem Shimurą oraz osiemdziesięcioma innymi samurajami zamierzają odeprzeć atak wrogich wojsk. Ostatecznie jednak nie udaje im się. Samurajowie zostają zgładzeni, Pan Shimura wzięty w niewole, a ledwo żywy Jin Sakai pozostawiony na śmierć zostaje uratowany i opatrzony przez Yunę, młodą złodziejkę, która szuka swojego brata. Dowiadują się, że połowa wyspy została już opanowana przez Mongołów. Jin postanawia podjąć walkę z najeźdźcą i zostaje nazwany przez mieszkańców Tsushimy tytułowym Duchem.

Przede wszystkim co mnie kupiło w tej grze, to samurajowie.

Uwielbiam to w jaki sposób oni działają, trzymanie się swojego kodeksu, walka z odwagą i szacunkiem. Jest to coś niesamowitego już jako sam koncept. A w połączeniu z tym, jak wygląda ta gra, robi piorunujące wrażenie i w jej trakcie czułem się jak samurai.

Postaci wypadają zjawiskowo. Jin jest fantastyczny, jego historia wciąga gracza i pozwala wczuć się w jego role. Decyzje jakie przyjdzie mu podjąć i dylemat pomiędzy trzymaniem się kodeksu samuraja, a porzuceniem go jest interesująca, ciekawa i dająca wiele do myślenia. Pozostałe postaci są równie dobre, ich wątki i misje z nimi związane są świetne i wspaniale łączy się z głównym wątkiem fabuły.

Świat w Tsushimie…to jeden z najlepszych światów w jakich przyszło mi grać.

To co zrobiło tutaj Sucker Punch to istny majstersztyk. Jest on wypełniony różnego rodzaju aktywnościami, misjami pobocznymi, sklepami itp. A przede wszystkim mamy tutaj całą Tsushimę, którą można zwiedzić. Ja sam po zakończeniu całego wątku fabularnego i odpaleniu gry ponownie zamiast pędzić wszędzie, aby wykonać kolejną misję, po prostu chłonąłem widoki i piękno tej wyspy. Sądzę, że nawet za dziesięć lat ten świat będzie tak samo fascynował jak na początku.

Umiejętności jakimi posługujemy się w grze są bardzo fajne. System walki jest świetnie wyważony i posługuje się nim bardzo łatwo. Podczas gry mamy możliwość zmiany stylów walki w zależności od przeciwników. Ja co prawda nie posługiwałem się tym i to był błąd. Jak już zacząłem je wykorzystywać, to walka zrobiła się jeszcze ciekawsza. Poza tym mamy tutaj prowokacje, polegającą na wyzwaniu przeciwnika na pojedynek i jest to za*******. A jak jeszcze ulepszycie sobie tą umiejętność na maksa, to zabawa jest jeszcze lepsza. Korzystałem z prowokacji praktycznie przy każdej okazji. Pozostałe umiejętności jak linka z hakiem, kunai, bomby dymne itp. są świetne i wykorzystuje je się przy każdej możliwej okazji.

Kostiumy są w Tsushimie bardzo fajne. Mamy tutaj ich mnóstwo, od tych podstawowych jakie dostajemy w ramach fabuły. Po te z różnego rodzaju umiejętnościami. Nawet znalazło się miejsce na kostium związany z poprzednią grą Sucker Punch „Sly Cooper” i z tym kostiumem jest związane trofeum.

W przypadku gry o samuraju, nie było mowy o słabych walkach, inaczej ta gra już by leżała na samym starcie.

Dlatego z ulgą i zachwytem mogę powiedzieć, że te są genialne. Każda krótką scenkę, przed która nieźle buduje klimat. A same walki to poezja. Te wszystkie bloki, uniki, parowania, ataki…Wypadają wspaniale i są to (moim zdaniem) najlepsze walki jakie powstały. I mówię tego nieironicznie.

Czynności dodatkowe…w sumie to są jak w każdej innej grze. Chociaż chwileczkę, bo jednak jest tu o czym mówić, bo nawet te w „Ghost of Tsushima” wypadają kapitalnie. Od takich prostych jak pomodlenie się do kapliczki inari, czy filar honoru, po te bardziej złożone jak wejście do świątyni (co wiąże się z parkourem) i misje mitycznie, gdzie można zdobyć nowe magiczne przedmioty lub moce.

Skoro główne danie mamy za sobą, to przejdźmy do deseru…czyli Wyspy Iki, która jest genialnym uzupełnieniem do „Ghost of Tsushima”. Zdradzę kilka szczegółów …

Podczas ratowania Tsushimy, natrafiamy na tajemnicze jednostki Mongołów, które zachowują się inaczej niż pozostali i wspierani są przez szamanów. Jin dowiaduje się o zastępach Mongołów na Wyspie Iki i nowym zagrożeniu. Postanawia on wyruszyć na wyspę i powstrzymać Orlicę przed jej niecnymi planami. Jednak będzie to trudne nie tylko z powodu nowego przeciwnika ale też faktu że na tej wyspie zginął Ojciec Jina.

Czy samurai poradzi sobie z Orlicą?

Nowe postaci, które poznajemy na wyspie są super. Każda ma zbudowany charakter, motywację i drogę jaką musi przejść. Główna przeciwniczka jest bardzo dobrze napisana. Nie jest ona tutaj tylko jako zagrożenie, ale też jest wyrzutem sumienia Jina. Ale w jaki sposób? O tym musicie dowiedzieć się sami.

Sam Jin mimo ustanowionego już charakteru, pokazuje nam nowe cechy swojego charakteru. Wszystko o czym się dowiadujemy podczas rozgrywki o jego relacji z Ojcem, wspólnym czasie z Matką, podróży na wyspę Iki jest bardzo ciekawe.

Sama Wyspa Iki jest świetna. Aktywności poboczne tak jak na Tsushimie są bardzo dobre i z wielką chęcią je wykonywałem. Tym razem jednak dostaliśmy jeszcze misje związane ze wspomnieniami o Ojcu i … Obie te misje są świetne i dają nam więcej informacji o rodzinie Jina. Poza tym wygląd wyspy, który jest dalej utrzymany w fantastyce, ale tym razem wyglądem jest bardziej tropikalny (przynajmniej według mnie). I jest to dla mnie świetna zmiana.

Na wyspie Iki możemy znaleźć kilka Easter Eggów, które nawiązują do innych ekskluzywnych tytułów Playstation. Wśród nich znajdują się „God of War”; „Bloodborne” i „Shadow of the Colossus”. Misje z nimi związane są bardzo pomysłowe i ciekawe. A otrzymywane z nich nagrody zachęcające do gry.

Podsumowując „Ghost of Tsushima: Director’ s cut”…To arcydzieło. Piękne, mądre, klimatyczne, dające wielką radochę z możliwości bycia samurajem.

Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji zagrać, to żałujcie i lećcie kupić ją jak najszybciej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *