Candyman

1

Czy odważysz się wypowiedzieć jego imię 5 razy patrząc w lustro?

Opowiem Wam pewną straszną historię, o niesłusznie oskarżonym i zamordowanym mężczyźnie.

Historię Candyman’ a…

Wszystko zaczęło się podczas wojny domowej w Luizjanie. Tam Daniel Robitaille, czarnoskóry syn niewolnika, został wynajęty przez zamożnego właściciela ziemskiego jako portrecista białej arystokratki, Caroline Sullivan. Z młodą dziewczyną połączył go namiętny romans. Ojciec Caroline, dowiedziawszy się, że jego córka jest w ciąży, decyduje się wymierzyć hańbiącemu dobre imię rodu Sullivan’ ów Robitaille’ owi sprawiedliwość na własną rękę. Wraz ze wspólnikami wyprowadza malarza w pole i tam rozpoczyna dokonywanie egzekucji. Torturuje Robitaille’ a, odcinając mu zardzewiałą piłą prawą dłoń. Następnie smaruje jego obnażone i krwawiące ciało miodem i pozostawia ma pastwę roju pszczół. Tłum gapiów towarzyszący zajściom, podczas tortur niewolnika wykrzykuje „Candyman”. Przed tragiczną śmiercią Robitaille’ a, na miejscu pojawia się Caroline, wraz ze swoim atrybutem, zwierciadłem. Choć Sullivan i współsprawcy zbrodni odciągnęli ją z miejsca tortur, dusza Robitaille’ a utknęła w zwierciadle kochanki.

Tak narodziła się legenda Candyman’ a. Według niej, jeśli powie się do lustra pięć razy jego imię, przyjdzie po nas i zabije swoim hakiem …

Ostatnio do kin wszedł „Candyman”, kontynuacja filmu z 1992 r. o tym samym tytule, który osiągnął wielki sukces.

Jak natomiast wypadł najnowszy film?

Już Wam mówię.

Ale najpierw, wypowiedzcie do lustra 5 razy jego imię.

Candyman, Candyman, Candyman, Candyman, Candy…

Za reżyserię odpowiada Nia DaCosta, która wcześniej stworzyła „Little Woods” i „Top Boy”.  Natomiast scenariusz napisali Jordan Peele (Uciekaj, To my), Win Rosenfeld (BlacKkKlansman) i Nia DaCosta.

Co prawda nie oglądałem poprzednich dzieł tej reżyserki, ale mam zaufanie do Jordan’ a Peele’ a, który dał nam wcześniej świetne „Uciekaj” i „To my”.

Muszę się do czegoś przyznać.

Normalnie nie jestem fanem horrorów, bo najzwyczajniej w świecie się ich cykam. I tak jak mogę obejrzeć jakiś horror w domu, tak w kinie nie. Bo nie znoszę tych głupich jumpscare’ ów. A jeszcze przy tych głośnikach, to już w ogóle masakra.

Jednak, kiedy zobaczyłem zwiastun do Candyman’ a, od razu stwierdziłem, że muszę na niego iść.

Wyglądało to znakomicie i byłem bardzo podekscytowany…A pierwszy zwiastun wyszedł już rok temu, kiedy to miała być pierwotna premiera. Ale przyszedł Covid… więc co poradzić.

Dlatego z ekscytacją wszedłem na salę kinową…

I wtedy dopiero przypomniałem sobie, że jest to horror. Stwierdziłem jednak, że F*** it, nic nie zepsuje mi zabawy, nawet głupie jumpscare’y.

Ale tak mówię o tym filmie, a jeszcze nie powiedziałem nic o fabule…

Poznajcie Anthony’ ego, malarza, który przeprowadził się ze swoją dziewczyną Brianną, do małej dzielnicy Cabrini – Green. Anthony ma mały kryzys artystyczny i postanawia poszukać inspiracji w owej dzielnicy.

Tam dowiaduje się od właściciela pralni o Candyman’ ie i jego tragicznej historii.

To inspiruje go do stworzenia sztuki opowiadającej o nim i rozsławieniu go. W bardzo krótkim czasie dochodzi jednak do tajemniczych morderstw i ze wszystkimi powiązany jest Anthony i jego obrazy.

Przy okazji coś dziwnego dzieje się z artystą. Niezdrowa fascynacja monstrum, przeradza się w obsesję. I choć od tragicznych wydarzeń minęło sporo czasu, istnieje prawdopodobieństwo, że Candyman powrócił.

Ale czy to prawda? I jak to powiązane jest z Anthonym?

Postaci są tutaj napisane i zagrane fenomenalnie. Anthony grany przez Yahya Abdul – Mateen II jest świetny.

Z zainteresowaniem i przerażeniem obserwujemy jego postać i późniejszą przemianę. Z tą postacią wiąże się najciekawszy wątek. Czyli ta fascynacja Candyman’ em, przeradzająca się później w obsesję i ….

Tutaj dostałem to czego się spodziewałem i chciałem dostać w tym filmie. Czyli główny bohater zaczyna się czymś interesować. Wszystko z pozoru wygląda spoko. Jednak bohater zagłębia się i popada w obsesję. A kiedy orientuje się, że jest to niebezpieczne, jest już za późno.

Brianna grana Teyonah Parris, jest swojego rodzaju ostoją dla głównego bohatera. Z początku popiera jego inspirację i kiedy widzi, że coś się dzieje z Anthonym, stara się mu pomóc, bo dalej go kocha. I wypada to naturalnie i bardzo fajnie.

Reszta postaci wypada też bardzo dobrze. Na czele z Troy’ em (bratem Brianny), granym przez Nathan Stewart – Jarrett’ a. Fajnie, że nie zrobili z tej postaci typowego Gay’ a, jak to bywa w tego typu filmach. Bardzo ciekawa postać.

Według opisu, „Candyman” (ten nowy), to kontynuacja filmu z 1992 r. Moim zdaniem tak nie jest.

Według mnie, jest to bardziej osobna historia, dziejąca się w tym uniwersum. Zwłaszcza że mamy tutaj pojawienie się postaci Robitaille’ a i jest o nim tutaj wspominane. Ten film nazwałbym bardziej reboot’ em serii.

Jeśli chodzi o samo wystąpienie Tony’ ego Todd’ a w roli Robitaille’ a, to jest ono bardzo dobre i wypada świetnie. Nie jakby twórcy chcieli wcisnąć te postać na siłę, bo starzy fani pójdą.

Jak wiecie, klimat w horrorach jest ich być albo nie być. I jak np. w Obecności i Annabelle, polega on na jumpscare’ ach, tak tutaj twórcy budują napięcie. Starają się poprzez otoczenie, muzykę i wszystko co pojawia się na ekranie, pokazać to poczucie niepokoju i strachu. Bo już po pierwszym poznaniu historii Candyman’ a przez Anthony’ ego, to poczucie niepokoju narasta.

Przykładowo, podczas sceny rozmowy Anthony’ ego z Brianną o Candyman’ ie i niby śmiesznym zaczepianiu, co wprawniejsze oko zauważy odbicie Candyman’ a w oknie. Niby malutki szczególik, który łatwo można przeoczyć podczas pierwszego seansu, ale buduje to poczucie strachu i ta karuzela greckiej tragedii się rozkręciła. Jak zobaczyłem te scenę za pierwszym razem, to miałem takie; O ja pi******, ale mają prz*******.

I znowu, kolejne spotkania Anthony – Candyman nie polegają na obowiązkowych jumpscare’ ach, a często to napięcie rośnie, już się szykujemy na jumpscare…a tu nagle nic. Twórcy umiejętnie budują poczucie strachu, bez potrzeby wrzucania jumpscare’ ów.

Tak samo przy okazji pokazywania morderstw. Te często dzieją się poza kadrem lub je widać, ale są one pokazane bardzo szybko. I przy tym typie filmu jakim jest slasher, może to wyglądać, jakby twórcy starali się maskować brak budżetu. Ale w niczym to nie przeszkadza i tak naprawdę to nie potrzebujemy widzieć, bo wystarczy nam sama świadomość tych morderstw. Czyli tak samo jak z tym brakiem jumpscare’ ów, po prostu jest to tutaj zbędne i film radzi sobie bez tego.

Muzyka tutaj robi równie świetną robotę. Napisana przez Roberta Aiki Aubrey Lowe’ ego idealnie łączy się ze stylistyką filmu. Świetnie buduje napięcie i niepokój u widza. Cała sekwencja z odwróconymi budynkami i w tle te chóry w połączeniu z muzyką wypada oszałamiająco.

Aż ciarki same przechodzą po plecach.

Jeśli chodzi o przesłanie filmu. Ogólnie twórcy nawiązują do aktualnych wydarzeń, akcentując znaczenie ruchów społecznych, jak #Blacklivesmatter. I tak jak twórca oryginalnego filmu z 1992 r. Bernard Rose jako główną bohaterkę uczynił białą kobietę. Tak Nia DaCosta i Jordan Peele czynią głównymi bohaterami tych, dla których miejska legenda o Candyman’ ie jest częścią kulturowego dziedzictwa. Pokazać jak ta legenda jest ważna z ich perspektywy. Białe postaci się tutaj pojawiają w rolach drugoplanowych lub epizodycznych. Są oni przede wszystkim właścicielami galerii sztuki, znanymi z ciętego języka krytyczkami sztuk i policjantami, najpierw strzelającymi, a dopiero później zadającymi pytania. Osadzenie ich w tych rolach, ma służyć podkreśleniu, że mimo poprawy warunków bytowych czarnoskórej społeczności funkcjonują, jakby nic się nie zmieniło. Szczerze, pod koniec filmu, po tym co zrobiła policja, nie myślałem o tym inaczej, jak o zwykłym sk***********.

Bardzo ważną rolę pełni tutaj sztuka. Według tego co mówią twórcy, skupia się ona na degeneracji odzwierciedlając zaburzenia psychiczne Anthony’ ego. Możemy zobaczyć przemianę Anthony’ ego porównując jego poprzednie obrazy, z tymi które zaczął realizować w filmie. To jak się zmienia w toku własnych poszukiwań, ale też również przez demoniczną zjawę. Te obrazy wyglądają niesamowicie i są świetnie wplecione w fabułę tego filmu.

Cudownie też wyglądają te scenki wzorowane trochę na teatrzyk kukiełek. Super działa to jako wytłumaczenie i ukazanie paru rzeczy (nie powiem co, bo spojlery). I też świetnie łączy się z tą całą sztuką ukazaną w filmie.

Podsumowując „Candyman”, to rewelacyjny film.

Mega horror, wart obejrzenia. Świetni bohaterowie, wspaniała muzyka, niesamowity klimat i fantastyczny motyw sztuki. Polecam każdemu.

Dla mnie, najlepszy horror jaki widziałem.

1 thought on “Candyman

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *